Monday, February 24, 2014


To moje pierwsze próby pikowania ręcznego. Trochę mi się podobało, co robiłam, a trochę nie - wszystko zależało od tego, który fragment pikowania oglądałam. Nie wiem czemu, ale ubzdurało mi się w pewnym momencie, że pod spodem szew powinien być o połowę krótszy. A to nie prawda, rzecz jasna. Cała mata, robiona wg wzoru z Moda Bake Shop, w ogóle mi się nie podoba. Okazała się o wiele trudniejsza, a w każdym razie o wiele trudniej było mi osiągnąć efekt choćby zbliżony do tego co w BakeShop. Poddałam się w pewnym momencie, zostawiłam ją taką jaka jest, poćwiczyłam szycie ręczne (maszyna już odmawiała posłuszeństwa i nie dało się maszynowo przyszyć odstających części kółek), a na koniec jeszcze pikowałam ręcznie. Wątpię, żeby mata do kogokolwiek poszła, bo nie jestem z niej na tyle zadowolona, i żałuję, bo koncept w ogóle jest bardzo fajny. 


Spód powinien być wielokolorowy z pikowaniem, które oryginalnie powinno wynikać tylko i wyłącznie z doszywania zaokrąglonych części. Moje kółka - co wyraźnie widać - koło kółek to tylko stały i to mnie trochę niepokoi w kontekście tego, co dzisiaj wieczorem zaczynam. 




Weekend spędziliśmy na spacerowaniu, zajmowaniu się domem, a ja, okazjonalnie też przy szyciu.  W zasadzie nie tyle na wielkim szyciu, co na kolejnych gwiazdach i na robieniu kanapki. Najpierw, jak już wcześniej wspominałam, musiałam ją rozkanapkować i uprasować wierzch. Udało mi się to zrobić jeszcze w zeszłym tygodniu, a cały piątek poświęciłam na rysowanie kółek. Na początku miałam nadzieję, że wystarczy mi do tego cyrkiel, ale ten, który mam jest bardzo niestabillny. No i kółka znowu zaczynały przypominać mazaje przedszkolaka, więc poszukałam innego rozwiązania. Tym "innym" było wycięcie szablonu z tworzywa sztucznego. I tak odrysowywałam kółka, które nadal nie są doskonałe, co będzie widoczne, niestety, na spodzie patchworku. Ale cóż, to pierwsze moje zmagania (i cały czas zastanawiam się czy to nie jest zbyt ambitne zadanie).  

To jest moja kanapka, z wyrysowanymi kółkami i już po fastrygowaniu. Tym razem robiłam to w pokoju w mieszkaniu, a nie w mojej maszynowni. Jednak więcej miejsca na podłodze i lepszy komfort oglądania kilku odcinków Kości. Z niepokojem zaobserwowałam, że tkanina, która jest tłem i spodem narzuty nie wraca do pierwotnego stanu tak szybko jak amerykańska bawełna - chociaż też jest to tkanina bawełniana. Zobaczymy co będzie się działo po praniu. Na razie muszę dobrać kolor pikowania. Niestety, zdjęcie jest za kiepskie, żeby pokazać faktyczne kolory, lepiej je widać na górnym, a też nie tak idealnie. Ciągle się waham czy pikowanie białe (co by mnie jednak ratowało na spodzie), czy może bardziej ecru (bo też nie są to białe tkaniny), czy kółka wielokolorowe... I czy pikować kółka czy raczej jednak cząstki pomarańczy? 

Mam nad czym się dzisiaj jeszcze zastanawiać, a o moich przemyśleniach doniosę, oczywiście, bo oprócz pamiętniczka nie mam komu się z moich rozterek zwierzać.                     



No comments:

Post a Comment