Saturday, April 5, 2014

Objazdówka sobotnia

Zaczęło się od wizyty w Reducie, gdzie jest pasmanteria "U Zapolskiej". Nie jest duża, na zdjęciu wydawała się zdecydowanie większa, ale ma pewnie wszystko to, czego może potrzebować osoba zajmująca się craftem. Ja sama wyszłam bez zakupów, ale faktycznie są tam i nici, i kordonki, i włóczki, i jakieś przydasie do szycia i ozdabiania. Nawet jest trochę tkanin, ale symbolicznie.

Potem trafiliśmy na przeciwko, do Blue City, żeby zobaczyć jakiś craftowy bazarek, czy coś takiego - nie mam pojęcia czy to ma jakąś nazwę. Stoisk nie było dużo, za to można było obejrzeć wystawę prac haftu. Na stoiskach cudów nie było, chociaż tym razem udało mi się coś kupić. Trafiłam na nici DMC do pikowania - widziałam je na ich stronie, ale nie mogłam znaleźć na razie w żadnej pasmanterii. Zakupy zrobiłam zachowawczo: tylko biała i jasno różowa nitka. A na drugim stoisku trafiłam na nici Gutermana, wydanie rocznicowe: 150 yardów w cenie 100. Niestety, ilość kolorów ograniczona... Były też sprzęty do decoupage, hafciarka Husqvarny, ale przede wszystkim haft i spaghetti, które jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, ale ja też nie mam pojęcia nic a nic o szydełkowaniu, a drutów używam sporadycznie i to w jednym wydaniu: oczko prawe, oczko lewe. Na jednym stoisku były tłuste ćwiartki, ale w masakrycznej cenie 15 pln za sztukę. Daleko wykracza to poza moje możliwości finansowe.

Na koniec odwiedziłam nowootwarty outlet z tkaninami. Niewielki, ale fajny i spory wybór tkanin. Nie byłam na samym otwarciu, więc nie wiem jaki wybór był rano, ale po południu udało mi się trafić 2 tkaniny do patchworku. Pewnym minusem jest to, że to nie są duże ilości tkanin, w związku z czym ja mogę tam trafiać na tkaniny do scrapowych narzut, albo do małych rzeczy, ale jest to zawsze jakaś alternatywa dla szmatoholiczki.

Maszyna nadal puszcza, więc wracam do rombów.

Tuesday, April 1, 2014

Maszyna znowu puszcza. Wszyłam lamówkę nowym sposobem, i nawet nie zorientowałam się od razu, że tak się dzieje. Dopiero jak zerwała się nitka to przyjrzałam się temu jak wygląda szew. No i szału nie było. Czyli pan Magik z Pragi nie odczarował mi maszyny.
Lamówkę przyszyłam do końca, ale wiem, że muszę ją wypruć i zrobić to jeszcze raz, jak już będę miała czym to zrobić.

Dyplom obroniony, ale matkę takie rzeczy za dużo nerwów kosztują. Jeszcze ustny, jeszcze matura, jeszcze egzaminy na studia. Nie wiem jak ja to przetrzymam.