Wednesday, October 29, 2014

Przeprosiny/Apology

Janinka pojechała dzisiaj do Poznania,  a ja wczoraj wyjęłam spod stołu Elkę i przerwałam jej emeryturę. 
Nie będę jeszcze pluć sobie w brodę,  ale teraz mam wrażenie, że niepotrzebnie zmieniłam maszynę. Ostatecznie podejmę decyzję po informacji z serwisu.
A teraz cieszę się z odnowienia przyjaźni i rozważam dalsze szycie tylko i wyłącznie na podłodze.  Jest o wiele stabilniejsza niż mój stół.  Nie wiem tylko co na to kręgosłup...

Yesterday Janome went to the service and I took my old Elna out and cherish our reunion. I also consider sewing on the floor which is more stable than my table... 

Monday, October 27, 2014

Piękna sobota

Niektórzy mogą się ze mną nie zgodzić, bo było szaro, wietrznie i nieprzyjemnie. Wyciągnęłam czapkę i zmieniłam kurtkę na cieplejszą, a buty z wysokimi cholewkami są już przygotowane jako standardowe obuwie. Żegnam wszystkie balerinki. Od tej strony patrząc nic ciekawego ostatnia sobota nie przyniosła.
Ale ale. Dla fanek szycia zostało zorganizowane spotkanie, które - pewnie w wielkim trudzie i nerwach - przygotowały administratorki i członkinie grupy Warszawa Szyje. Na początku cieszyłam się jedynie, że taka impreza będzie i nie liczyłam na to, że będę mogła w jakikolwiek sposób wziąć w niej udział, ale okazało się, że oprócz warsztatów nt. szycia ciuchów różnego typu będą także warsztaty patchworkowe. Bargello i log cabin. Nastawiłam się na bargello, zapakowałam protestującą maszynę i pojechałam. Wahałam się jeszcze rano, bo stan maszyny nie zapowiadał, że dużo w czasie warsztatów zrobię, ale w końcu uznałam, że nie ma co: poznam ludzi, czegoś się dowiem, a jeśli maszyna w trakcie współpracy odmówi, to trudno.
Nie żałuję, że podjęłam taką decyzję. Za to w pierwszym momencie żałowałam, że zdecydowałam się na bargello, a nie log cabin. Na koniec warsztatów już nie żałowałam, bo dotarło do mnie, że tak naprawdę nie zrozumiałabym wszystkiego gdybym nie usiadła sama do maszyny i nie zszyła tych kawałków. Przekonałam się, że oprócz fantazji (której mi akurat brakuje, a może to chwilowe braki...), konieczne przy takim patchworku jest dokładne mierzenie, prasowanie, i znowu mierzenie... Jak to zwykle przy niby nieskomplikowanym zszywaniu pasów prosto. Wystarczy, że jeden kawałek materiału nie jest prostokątem - i klops. Chociaż ten klops można nazwać "efektem artystycznym" co podpowiedziała mi prowadząca Marzenia Krzewicka. Bardzo mi się to wyjaśnienie podoba, chociaż nie wiem kiedy będę miała odwagę użyć takiego argumentu.
Obie prowadzące mają zdecydowanie dar nie tylko do tworzenia pięknych prac - mogłam je zobaczyć na żywo i chociaż widziałam je na zdjęciach to na nowo mnie zaskoczyły pięknem i jakością wykonania - ale też do nauki. Tłumaczą w sposób jasny, przystępny, a co ważne dla mnie - są otwarte i wspierające. Mój ciągły brak wiary w siebie, który akurat ostatnimi dniami daje o sobie znać ze zdwojoną siłą, nie jest najlepszym wsparciem kiedy chce się tworzyć, choćby tylko dla siebie i dla najbliższych.
I tak, opanowałam bargello do momentu gdy trzeba paski przyszyć do podkładu. Dalej, niestety, maszyna odmówiła mi współpracy. Cóż, nie byłam najlepszą reklamą Janome, a na pewno nie tego konkretnego modelu, który jest ich wizytówką - w dodatku bardzo drogą. Maszyna odmówiła współpracy dokładnie po pierwszych 5 wbiciach igły. I tak dalej, więc po trzeciej próbie wyłączyłam maszynę. Nie miało to dalej sensu, jedynie irytowało.

Oprócz warsztatów były też stoiska sklepów, które lubię, więc jeszcze zostawiłam tam trochę pieniędzy... Obawiam się, że nie jest to ostatni raz, bo przecież czeka mnie zielony patchwork, a mogłam na żywo zobaczyć też tkaniny farbowane przez Marzenę Krzewicką i zaczarowały mnie po prostu. Piękne są, miękkie, doskonałe w dotyku. Tym razem jeszcze ich nie kupiłam, ale zastanawiam się nad tym, czy nie wykorzystać właśnie tych farbowanych tkanin.

Bardzo udana sobota, pełna pozytywnej energii, szyciowego zakręcenia i zakupów...

Thursday, October 23, 2014

In progress/ Praca w toku

Pikowanie ręczne doprowadziło do kontuzji palca wskazujacego. Taki psikus. Zostało na teraz 5 bloków.  Zdjęcie sprzed 2 tygodni kiedy słońce jeszcze świeciło, a pikowanie było w połowie.  Patchwork będzie domowy.
Hand quilting in progress. Picture was taken 2 weeks ago when sun was shining and work was in the middle. Now I have 5 blocks left. And binding. 
Drugi dziecięcy patchwork kompletnie mi nie wychodzi.  Miał być marynarski z założenia,  i jest,  do tego stopnia, że przyprawia o chorobę morską.  Nie wiem czy uda mi się go uratować,  czy trzeba będzie w ogóle zrezygnować.  Dzisiaj przygnębiło mnie to. Jakoś wyobraźni mi zabrakło kiedy go obmyslałam... albo zignorowałam własne obawy.
Jutro też jest dzień,  na moje szczęście,  i wszystko można naprawić. Albo bardziej zepsuć.

I am not happy with my second baby quilt. It was to be "marina style" however, all  I got is sea sickness when I look at it. Tomorrow is another day. Lucky me. There is a chance of wasting more fabric..

Problemy z Janome 8900/Janome 8900 problems

Po kolejnej rozmowie z serwisem jest decyzja: moja ukochana pojedzie do Poznania. Nie ma innej opcji. Brązowy kłak, którego nie da się wyciągnąć, na pewno nie jest standardowym wyposażeniem wnętrza maszyny. Chimeryczność też nie jest typową cechą osobowości. Terapia jest niezbędna, ale możliwa tylko z daleka od domu. Cóż. Pan zapewnił mnie, że brązowy kłak nie mógł się tam znaleźć produkcyjnie i nie mógł się tam pojawić u nich, ale kiedy powiedziałam, że maszyna była kupowana w innym miejscu przyznał, że mogło się to zdarzyć na etapie testowania maszyny, bo nici się wkręcają. Tylko czemu, na litość, tak, że nie da się jej usunąć normalnymi metodami? 
Trochę foch, ale dam radę. 
A oto co się dzieje: bez względu na szybkość i ilość materiału pod stopką maszyna od czasu do czasu zatrzymuje się pokazując po kolei dwa komunikaty: o złej płytce (płytka jest na miejscu i jest dobrana prawidłowo) i zaraz potem o zatrzymaniu dla bezpieczeństwa. Potem trzeba odczekać chwilę, żeby szyła dalej i jest to loteria: albo utknie znowu, albo przeszyje kilka ściegów. 
To czego się obawiam to prawo Murphy'ego, które wyraźnie mówi, że w serwisie wszystko będzie działało prawidłowo. Biorąc pod uwagę humorzastość maszyny tak się zdarzyć może... 

I had another talk with customer service and we decided that my new best friend should travel to another town to be checked and repaired. The lack of sense of homour is not the  main problem. Much serious and uncommon is its moodiness. Really, it shouldn't behave that way and nice guy from dealer's office confirmed that my worries are reasoned.
For your information: no matter what speed I use, how tight/thick  fabric is, machine stops from time to time showing two messages: first about plate, and another about stopping for satety purposes. There is no reason for such reaction. I was afraid that I would sew pinewheels manualy, moving handwheel...

Wednesday, October 22, 2014

Monday, October 20, 2014

I jeszcze czeka mnie wyzwanie: uszycie narzuty na kanapę w odcieniach zieleni. Moja Mama pokazała swój świąteczny znajomej, która wyznała, że szuka czegoś takiego, ale nie ma, a jak już ktoś się zgodził uszyć, to zaśpiewał cenę zaporową. Cena była taka, że jak nic miała na celu zniechęcić. Mama poprosiła, żebym przywiozła to co już mam uszyte, ale ja coś przeczuwałam, że to nie to, czego będzie szukała kobieta dużo ode mnie starsza. I trafiłam: nie to, żeby jej się nic nie podobało, ale przede wszystkim chce zieleni i ramy. Zieleń najlepiej w kilku odcieniach, może jakiś beż do tego, a na pewno nic różowego.
No i mam zgryz.
Oczywiście, jak zwykle, to co w moich zasobach jest zielone nie wydaje mi się pasować do zamówienia (wiadomo, zieleń zieleni nie równa), a w dodatku mam tych tkanin za mało. Przyczyna jest jasna: nie przepadam za tym kolorem. No, chyba, że mówimy o szmaragdach.
I teraz szukam, przeglądam... Nie ma pośpiechu, ale znalezienie tkanin i pomysłu jest pożądane.
A najgorsze z tego wszystkiego, że ja zieleni nie czuję, ani tyci...

Challenge is waiting for me: sewing a green patchwork. My Mother had showed her Christmas gift to her friend who told her that she had been looking for something like that but there was nothing in shops. And when she found someone than price wasn't reasonable. Price was this kind to discourage client, but also I can understand it as - what you know very well - piecing and quilting is time consuming so it should cost a lot. My Mom asked me to show what I had sewn but it wasn't her friend style. She needs shades of green with some beige or other light colour. 
The point is I don't like this colour. I don't feel it. And I don't have fabric. On the other hand: I love esmerald and I would love to have a lot of jewelerry with these stones, but it is still not a fabric. 
Luckilly, I have time for this project. 

XO



Kółko i krzyżyk, albo hugs and kisses. Wzór jest prosty, prościusieńki. Jedyne czego wymaga to prostego szycia, jak mi się wydawało, utrzymania 1/4" i wycięcia odpowiedniej ilości kwadratów. W moim przypadku zdecydowałam się na 5", bo taki rozmiar pokazała Jenny z MSQC, opierając swój patchwork na charm packu. Tak daleko się nie posunęłam, i jako że miało to być szycie próbne zapoznawcze z moją nową przyjaciółką, zdecydowałam, że wykorzystam tkaninę, z którą nie wiedziałam co zrobić od dawna. Kiedy ją kupowałam bardzo mi się podobała, ale z czasem odkryłam, że wcale nie jest tak prosto ją wkomponować w jakikolwiek projekt. Jest tak żywa, czerwona, że aż przytłacza inne tkaniny i można od niej oczopląsu dostać. W ogóle ma taki folkowy klimat... Przy tym projekcie postanowiłam jednak spróbować jej użyć, bo mogła grać pierwsze skrzypce niczego nie przytłaczając. Porażającą czerwień udało mi się złagodzić jasną tkaniną z ikei, która nie jest biała, ale też nie jest beżowa. Niby to ecru, ale też jakby niekoniecznie...

Dawno dawno temu, kiedy jeszcze mieszkałam w lesie, zobaczyłam reklamę sprzętu, który mnie zachwycił. Obiecywał szybkość i precyzję wykonania. O tym w oddzielnym poście, ale stąd też koncepcja szycia z 5" kwadratów: miałam ich wyciąć dużo i szybko. A tymczasem... No cóż. Okazało się, że ciąć muszę tradycyjnie, czyli mata, linijka, nóż.
Filmik Jenny obejrzałam raz. Wszystko wydawało się proste i takie przecież jest. Jeden kolorowy kwadrat, dwa kwadraciki tła, przyszywamy, odcinamy i finalnie mamy znowu 5" kwadrat w dwóch kolorach. I tak szyjemy wszystkie kwadraty, które potem zszywamy ze sobą tworząc tytułowe kółka i krzyżyki albo uściski i pocałunki.
No i wszystko pięknie i ładnie, ale żaden kwadrat nie wychodził taki jak powinien. Najpierw zastrajkował Accuquilt. Potem zastrajkowało wszystko. Przyjęłam najpierw metodę Jenny i jedynie zaprasowywałam małe kwadraty po skosie. Nic to nie dało. Potem rysowałam kreskę. Dalej nic. Na koniec rysowałam i przypinałam. Cóż, moja precyzja okazała się marna. I nie, nie była to wina odległości szwu od krańca tkaniny - jakbym nie szyła, d... zawsze z tyłu. Nie wychodzi jak należy. I nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to, że urok tego wzoru polega na tym, że jednak bloki do siebie pasują, a szwy zbiegają się w tym samym miejscu. A tutaj - niespodzianka. Nie udaje mi się tego osiągnąć.
Płacz, złość, zgrzytanie zębów. Wydałam majątek na maszynę, na której nie umiem szyć i to nie dlatego, że maszyna taka do kitu, tylko z powodu braku podstawowych umiejętności. Jeszcze raz zmierzyłam kwadraty: Mają po 5" i proste kąty. Małe kwadraty: mają po 2,5" i proste kąty. Szyję równo po linii. I nic nie wychodzi tak jak powinno!
Załamana, gotowa rozpruć wszystko (i szczęśliwa, że nie pocięłam jakiejś drogiej tkaniny) jeszcze raz obejrzałam tutorial. I jeszcze raz. I jeszcze raz, bardzo dokładnie, szczególnie końcówkę, w której Jenny rozkłada swoje kwadraty.
I o jeżu jeżu jeżu. No niesamowite. Jej kwadraty też nie są równe! Tam też coś odstaje, przystaje, nie jest równiutko po 5"! Okazało się, że potrzebuję nie tyle precyzji w krojeniu i szyciu co w oglądaniu filmu instruktażowego.

I tak wzięłam głęboki wdech, zamknęłam się w maszynowni i powolutku układałam blok obok bloku, dobierając je tak, żeby jak najmniej się różniły rozmiarem... I w ten sposób powstało to:


Spód jest w kolorze tła, nie podjęłam jeszcze decyzji jakiego koloru będzie lamówka. Pikowanie maszynowe jasną nicią, raczej fmq, ale jeszcze nie podjęłam decyzji jaki. Kiedy spinałam kanapkę myślałam o locie trzmiela, ale teraz zastanawiam się czy nie byłoby fajniej uszyć jakiś kwiatowy wzór. A z pozostałych z szycia trójkątów powstały HST i takie mam pomysły...


                                                                                                                                                                

My new best friend... /Moja nowa przyjaciółka

I've been thinking what I should start with and I choose that beginning would be the best. First, I sewn something I hadn't been going to sew.  Just because I felt in love some time ago with a beautiful creature named Janome 8900. It came to me in the end of July and it was impossible not to try something new. I know, my UFOs are waiting but I couldn't start with FMQ. 

Zastanawiałam się o czym powinnam napisać i wyszło na to, że powinnam napisać od początku, co takiego narozrabiałam. A więc najpierw uszyłam to czego miałam nie szyć. Ha, nic zaskakującego, prawda? Plan na ten rok to dokończenie zalegających po kątach patchworków, żebym mogła z nimi coś zrobić. Jeśli nie podarować, to sprzedać, albo chociaż użyć samej. Twardo tej decyzji się trzymam, szukam tkanin na spody, bo to jest moja pięta Achillesa,  planuję jak je wypikuję, ale przecież nie mogłam nie spróbować zrobić coś zupełnie nowego.
Wszystko przez to, że co jakiś czas oglądam jakiś tutek. I tym razem też obejrzałam. I tak mnie naszło, tak mnie naszło, bo to przecież będzie proste, szybkie i uszyję taki nieduży patchwork, taki w rozmiarze dziecięcym, i w ogóle muszę coś wreszcie uszyć, bo się załamię!
A czemu? Ano temu, że przecież nową maszynę musiałam wypróbować. Kupiona została pod koniec lipca w Ultramaszynie w Warszawie. Przeszkolona zostałam i nie mogłam jej postawić i nic nie uszyć. A zaczynanie od pikowania wydawało mi się przesadą. Musiałyśmy się przecież poznać bliżej zanim rozpoczniemy współpracę w tak skomplikowanej materii. 

This is my new best friend: 
Oto moja nowa przyjaciółka: 

It is beautiful, smart, tallented however it has no sense of humor. I had to call customer service one week after Janome had arrived. 
Jest piękna, mądra, utalentowana i nie ma, niestety, poczucia humoru. Tydzień po zakupie dzwoniłam do serwisu, żeby ustalić, czemu co jakiś czas przerywa szycie i informuje mnie o błędzie, którego ja nie rozumiem. Robi to przy prostym szwie stebnówkowym, wtedy gdy jest na wysokich obrotach i wtedy gdy szyję wolno. Dodzwoniłam się do Poznania, ale akurat głównego serwisanta nie było i nikt nic mi nie mógł podpowiedzieć, co potwierdzało jedynie teorię, że te maszyny są sprawne i nie wyczyniają takich rzeczy. A silniki mają silne jak koń i nie powinny - zgodnie z moim przypuszczeniem - odmawiać współpracy przy takim szyciu jak moje. No naprawdę, maszyna nie szyła godzinami... Po próbach szycia wzorów ozdobnych maszyna postanowiła współpracować ze mną na nowo, także do serwisu już nie dzwoniłam. Ale wciąż zdarza się, że strajkuje przy prostym szyciu, albo przy bardzo grubych warstwach materiału. To ostatnie jest dla mnie zrozumiałe; nawet nie chodzi o grubość co o to, że kiedy jest kilka warstw ze szwami to nie bardzo maszyna chce je przeszywać. Nie próbowałam jeszcze szyć grubszych tkanin, ale wszystko przede mną. I na razie do serwisu nie dzwonię, chociaż jedno nie daje mi spokoju: dlaczego w środku maszyny jest splątana brązowa gruba nić, której ja nie używam? Nie da się jej wyplątać, tak jest mocno wciśnięta pomiędzy metalowe części... Widziałam jak maszyna była wypakowana z pudełka, przy mnie, wszystko było w folii, trudno mi uwierzyć, żeby ktoś ją przede mną używał... ale mimo wszystko jakiś niepokój mnie ogarnął. Nie będę w najbliższym czasie maszyny żadnej kupować, ale już wiem, że zajrzeć trzeba w każde miejsce i kazać sobie pokazać wszystko co się otwiera w maszynie. O tym, że można otworzyć maszynę nad igłą dowiedziałam się przez przypadek, oglądając jakiś filmik na youtube, albo czytając forum na temat maszyn. I otworzyłam tę część, żeby sprawdzić, czy nic tam się nie pobrudziło i czy nie ma tam nic co wyjaśniałoby rwanie nici (czego nie wyjaśnia nic oprócz ich jakości, tak naprawdę). I co znalazłam? Ten brązowy kłak, nie wiadomo skąd. Nawet nie ma co zgłaszać reklamacji, bo maszyna jest  u mnie od 3 miesięcy. A z drugiej strony - może ten brązowy kłak tam powinien być? Czyli jednak do serwisu zadzwonię.

Poza tym maszyna jest super. No co ja poradzę. Fantastyczna jest. Bez dwóch zdań. Uwielbiam stopkę do wykańczania brzegów, chociaż kiedy użyłam jej po raz pierwszy to wpadłam w panikę, że przyszyłam stopkę do materiału.  Minusem jest to, że jest ciężka. Plusem, że szyje sprawnie i szybko. W zasadzie to powinnam z jej powodu zmienić stół do szycia, który jest duży, ale jak maszyna się rozpędzi to stół pędzi razem z nią, co nie jest komfortowe... W ogóle jak maszyna się rozpędzi to trudno nad nią zapanować. Nie opanowałam jeszcze jak należy pikowania z wolnej ręki, ale wiem, że to wymaga czasu... Co prawda niepokoi mnie fakt, że nie jestem w stanie dobrze poprowadzić tkaniny pod igłą gdy chcę by wzór był gęsty, ale mam nadzieję, że to tylko i wyłącznie kwestia moich umiejętności, a nie problem z maszyną. Bo z tą maszyną problemów mieć nie powinnam żadnych.

A w kolejnym wpisie będzie o tym, jak rozpaczałam, że jednak szyć nie umiem, i zakup był na wyrost... 

Sunday, October 19, 2014

Maureen Cracknell Handmade: A Fabric GIVEAWAY : :

Maureen Cracknell Handmade: A Fabric GIVEAWAY : :: *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  * It's Fabric Giveaway Friday !   *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  ...

Take a chance! :)

Thursday, October 2, 2014

Sew sweet... cause I love sweets!

I've received invitation for a new QAL organized by Shape Moth. I'm not  a fan of PP, but I decided to give it a try because I love sweets... I have no idea how I find time for this although I'm going to do my best. Schedule may be my best friend or my main enemy...
Unfortunately you can't see a QAL button so I just link Shape Moth's blog . Maybe you love sweets as much as I do.

Dostałam dzisiaj zaproszenie do udziału w QAL organizowanym przez Shape Moth. Nie jestem fanką PP, ale tym razem zdecydowałam, że spróbuję, bo przecież uwielbiam słodycze... Nie wiem jeszcze jak znajdę na to czas, ale mam zamiar zrobić co w mojej mocy. Plan tego konkursu może być moim przyjacielem, albo głównym wrogiem... Niestety, przy tym szablonie nie mogę pokazać znaczka, więc linkuję tutaj. Może ktoś z Was lubi słodycze tak jak ja.