Tuesday, February 18, 2014

Sesja (chyba) zakończona. Z końcówki zadowolona nie jestem, ale póki nie mam wyników nie będę po sobie jeździć jak po łysej kobyle. Fakt, że ten semestr przemknął niepostrzeżenie, a moja motywacja do nauki w okolicach sesji była, delikatnie mówiąc, niezadowalająca. I nie zapowiada się, żeby następny semestr był lepszy...


Ale dzisiaj, w ramach posesyjnej rozpusty, zorganizowałam sobie wycieczkę do pasmanterii na drugim końcu miasta. Dokładniej: na drugim końcu linii metra. Pasmanteria jest duża, nie ma wersji internetowej, więc musiałam się tam pofatygować też po to, żeby w cenach się zorientować. I nie miałam zamiaru wyjść stamtąd z pustymi rękami, o co to to nie! Jak postanowiłam tak zrobiłam: pół metra tkaniny bawełnianej, bo przecież nie po tkaniny pojechałam. Igły, bo przy szyciu epp znikają nie wiem gdzie - mam nadzieję, że się na żadną nie nadzieję. Coś do cięcia nitek, ale nie nożyczki, bo wersja wciąż oszczędnościowa... mam nadzieję, że to nie oznacza, że ten sprzęt zaraz poleci do kosza. Kordonki Maja 8, bo wydaje mi się, że to jest ta optymalna grubość. Niestety, rozczarowana jestem ilością kolorów - dla mnie to wszystko jest mało, ale i tak spróbuję z nimi popracować. A na koniec kupiłam nici. Przy jednych skusiłam się - trochę bez sensu - kolorem, bo to piękne cieniowane nici Madeira, ale do haftu.

Ja nie haftuję, póki co, nie wiem czy w mojej maszynie sprawdzą się przy ozdobnych szwach, bo tego typu nici Gutermanna się nie sprawdziły. Oczywiście, mogła to być wina naprężenia nici, igły etc - poeksperymentuję i zobaczę. Na pewno ta nić do pikowania się nie nadaje, bo za delikatna, bez trudu ją rozerwałam. Ale kupiłam też zwykłe nici do szycia Madeiry. Są zdecydowanie droższe niż inne, ze względu na długość nawoju, ale chciałam sprawdzić jakie będą w szyciu maszynowym i ręcznym. Czasem warto zapłacić więcej i mieć gwarancję, że szew będzie równy, nitka zrywać się nie będzie, a w maszynie będzie mało kłaków.
I jak już zapłaciłam za wszystkie swoje skarby, zaczęliśmy z państwem za ladą rozmawiać o niciach, które stoją w pudełkach... i jeszcze wygarnęłam 2 szpulki po 1000 m za śmieszne - w porównaniu z Madeirą - pieniądze. Niestety, na wielkie szpule do overlocka mogłam tylko tęsknie popatrzeć, bo wydaje mi się, że sama nić była zbyt elastyczna jak na moje szycie.

 A po powrocie do domu zrobiłam jeszcze zakupy przez internet. Podobno jutro do mnie ruszą.
Nie wiem w co ręce włożyć teraz... Naprawdę, niby wiem jaki był mój plan i pomysł na ten rok, a głowa śmiga w kompletnie inne rejony... Wiosna, po prostu.

No comments:

Post a Comment