Wednesday, December 31, 2014

New Year's resolutions - to be updated/Postanowienia noworoczne - w przygotowaniu

I am going to start today but I am sure it will take some time to write down everything I would like to accomplish next (still next!) year. I have to think it over many times to not to decide about anything hilarious (like doing something every day - I've already known myself).

1. I am going to change my bank account. That is stupid I haven't done it yet because I pay for it and I know it is not necessary. So, the first thing in January is my trip to the bank office to discuss it. 
2. My thesis: I have to (HAVE TO) have to or have to  
  • finish my research (not so easy, but I admit I didn't focus too much on it), 
  • write 2 chapters (impossible without research results),
  • defence my thesis. 
I do not hope I would do it till September, but I have to accomplish it in 2015. 
3. My new school starts in February. It means less time for sewing (I will cry. Really) or it is good reason for hand sewing project (there is one in progress, so... ). 
4. Exams in February. Hate it, but preparing for this will take all January. 
5. Finding new job. New job in my new profession. If I say: job, I mean: job. This kind with salary. That's the challenge!

Sewing:
1. My friend asked for patchwork in marine style for 6 years old boy. I have to think about pattern and fabric and sew it soon. I don't have deadline and still don't have fabric. 
2. I still owe one pillowcase for my Mum. 
3. Apple core. No idea how to do it if I will spend one week every month outside my home... 
4. Green patchwork for my Mother's friend.
5. Buying fabric for project, not just for stash building (I am sad now, but I have to write it down). 30/01/2015

My work for today is finished. Now I am going to think of my make up. Have I told you I love dancing and I hate  this tune-up?

Moje postanowienia noworoczne wyglądają bardziej jak plan niż jak decyzje, że schudnę czy że będę ćwiczyć... Takie postanowienia odpuszczam z marszu, bo wiem, że nic z tego nie będzie. A plan zaczął mi się sprawdzać jakieś 2 lata temu. Wskazanie kilku konkretnych celów na rok, wyznaczenie priorytetów... Na razie działało, chociaż najwyraźniej w zeszłym roku za mało podkreśliłam kwestię badań do magisterki. Lub też zlekceważyłam to, że sama sobie je podkreślałam, co teraz odbija się czkawką i doprowadzić może do bardzo stresujących sytuacji. 
Lista "to do" będzie rozszerzana, a oto co wymyśliłam do dzisiaj (czyli przez ostatnią godzinę):
1. Zmiana konta bankowego, za które płacę, a to przecież bez sensu. 
2. Praca magisterska, rozpisana na podpunkty, którą muszę obronić w tym roku i złożyć w terminie, który nie spowoduje dodatkowych kosztów. Ten termin to 30 września, chociaż byłoby cudownie, gdybym mogła się wyrobić z tym wcześniej. Z samym złożeniem, bo obrona w wakacje byłaby możliwa tylko w przypadku złożenia i zrecenzowania pracy w kwietniu. Biorąc pod uwagę zaawansowanie moich badań jest to nieosiągalne, ale wrzesień jest wciąż realny i muszę zrobić wszystko co się da, żeby tego terminu dotrzymać. 
3. Sesja w lutym. Będzie skomplikowana, ze względu na pkt 4. Pierwszy raz w mojej karierze studenckiej będę korzystała z terminów poprawkowych. Nie wiem tylko czy uda mi się zrobić tak, żeby termin poprawkowy był jednocześnie pierwszym podejściem... 
4. Nowa szkoła związana z profesją, którą chcę uprawiać. Oznacza to nieobecność w domu przez tydzień każdym miesiącu (czyli mniej szycia, chyba że ruszę nowy projekt szycia ręcznego...). 

A jeśli chodzi o szycie to:
1. Zapytano mnie o uszycie narzuty na łóżko dziecięce w wersji marynistycznej, ale bez czerwonego. No, ewentualnie z akcentami. Granatowo - niebiesko -biało - szare. Rozumiem, że to dla chłopca, ale połączenie wydaje mi się, delikatnie mówiąc, zimne... Jakoś czerwień muszę przemycić. Na razie czekam na tkaniny. 
2. Pokrycie na poduszkę dla mojej Mamy. Tkaniny mam, nawet wzór wymyśliłam, trzeba tylko policzyć, pokroić i zszyć.
3. Apple core - to takie postanowienie z poprzednich lat, które w tym roku zrealizuję wreszcie (mam nadzieję) i przy okazji wykorzystam stojący bezczynnie Baby Go. 
4. Zielony patchwork dla koleżanki mojej Mamy. 
5. W tym roku kupuję tylko i wyłącznie tkaniny pod projekty, a nie dla przyjemności (smutek, smutek, smutek, ale kurs dolara i moja zawalona tkaninami maszynownia każą ograniczyć szaleństwo zakupowe). 30/01/2015

A teraz skupię się na makijażu na wieczór. Czy wspominałam już, że uwielbiam tańczyć, ale nie znoszę tego całego zamieszania i przygotowań? 

Bag/Torba

Last thing to show this year. I'm afraid I wouldn't able to sew anything more althought I have some bindings to do (with my new sophisticated foot that I haven't used yet). 
I sewed another bag. The first one wasn't shown because I didn't have pictures of it so now let me introduce my second bag: flowered with grey polka dot interior. This bag has inside divider to keep notebook (paper or computer), zippered pocket and few small pockets without any closing. I like this bag however, it is not my style and I don't think I could use it. My daughter also doesn't want it because she is not a fan of such "romantic and sweet" bags. I have no idea what kind of fabric with flowered pattern will not be romantic and cute... But I will find some day. I shouldn't call it "shopping bag" but I'm not sure if it is typical library bag. Whatever. It is big. You can fit in groceries and books. 
So, here you are:


Divider with pockets

Zippered inside pocket

What are your plans for New Years Eve? We are going to party. I don't know how it will work as my Hubby-To-Be (noone knows when) doesn't like parties, he doesn't dance and he likes going to bed early. No, he is not borring. He is great but he isn't party animal. So... What will you do? 

Ostatnia rzecz do pokazania w tym roku. Obawiam się, że niczego więcej w tym roku już nie uszyję, chociaż mam przecież w planach lamówkę, którą miałam wszyć moją piękną stopką jeszcze nie tkniętą. Co ja poradzę, że doba za krótka, a tyle jest fajnych rzeczy do zrobienia... W każdym razie torba została uszyta. Początkowo miała być dla mojej córki, ale ona nie nosi niczego w stylu romantycznym, a taka ta torba właśnie wyszła. Na zewnątrz tkanina z Ikei, wewnątrz bawełna w kropki. W torbie jest wydzielone miejsce na komputer albo notatnik (spokojnie zmieści się A4), jest kieszeń na suwak i kieszonki do wsunięcia czegoś. Paski są na tyle długie, że osoba szczupła może sobie torbę przełożyć na skos przez ramię, ale nie będzie to raczej możliwe, gdy torba będzie pełna. No właśnie, a czym ją wypełnić? Nie jest to typowa torba zakupowa, raczej miejska, a może biblioteczna, bo spokojnie zmieszczą się tam książki... Ba, zakupy spożywcze też, więc może być torbą do wszystkiego. Nie jest w moim stylu, więc ja też jej nosić nie będę i nie wiem co z nią w tej sytuacji zrobić... Poczeka na pomysł, albo na realizację moich różnych marzeń... 

Jakie macie plany na Sylwestra? My idziemy się bawić, ale nie wiem jak nam to wyjdzie, bo Ukochaniec nie lubi imprez, nie tańczy, lubi wcześnie kłaść się spać. Nie jest nudny, w żadnym razie, po prostu nie jest zwierzęciem imprezowym... I właściwie sami imprez nie szukamy, ale tym razem impreza znalazła nas, więc zdecydowaliśmy, że idziemy. Tak to chyba nam wychodzi, że co drugi rok zostajemy w domu, a co drugi idziemy - niechcący nam ten kompromis wychodzi.
Więc, co u Was? Co będziecie robić jutro o tej porze?

Saturday, December 27, 2014

I found these books in TK Max. I haven't read them yet and I'm curious if they are interesting. I'm sure they are beautiful and really cute, full of pictures and small projects. 

Znalazłam te książki w TK Max. Jeszcze ich nie przeczytałam i jestem ciekawa czy będą dla mnie interesujące. Na razie jestem pewna, że są pięknie wydane i pełne ilustracji i małych projektów.

Friday, December 26, 2014

Quilt dla Hani/Quilt for Hania

Nie wiem jak to się stało, że zapisałam ten post w "roboczych" i nie opublikowałam... A sprawa jest jeszcze z wakacji, kiedy to szyłam ten quilt.

I have no idea how it happened that I didn't publish this post when it was written (in August!). 
This quilt was sewn for the first birthday of my BFF's niece. It was my first baby quilt. I wasn't sure if I'm able to sew something for little girl, but I wanted my BFF to give her somethin special. It's all because I know she loves this little girls so much. I wasn't asked for this project so I kept it in secret. I just sent one photo when I started sewing and, unfortunately, she didn't react enthusiastically. I don't blame her because colours in this picture didn't look like real one. You can see diference below. 
However, I didn;t give up and I finished this quilt. I wasn't sure if I did right thing - I didn't want to push her with unwanted gift, but I wanted so much to sew something (it was few days after my new machine had come to my house).

To sew this project I used 1 layer cake of Cape Ann - Brushed. It was waiting for a long time in my drawer. I was inspired by Jenny z MSQC and her tutorial Dissappering Hourglass. Now I know that this kind of pattern doesn't work with big prints (or maybe with those "medium size"). 
You will find below how it worked. 
The quilt is about 100 x 120 cm. 

Moja przyjaciółka ma bratanicę, która w lecie tego roku skończyła rok. Nie jestem mistrzynią świata w szyciu rzeczy - nie czuję tego do końca, ale tym razem pomyślałam, że chciałabym, żeby Hania dostała coś od swojej ciotki do czego ja też rękę przyłożę. A zachciało mi się głównie dlatego, że wiem, że moja przyjaciółka swoją bratanicę kocha ogromnie.
Nie zostałam o to poproszona, więc projekt starałam się utrzymać w tajemnicy. Wysłałam jedynie jedno zdjęcie z początku pracy, które spotkało się z umiarkowanym entuzjazmem. Wcale się temu nie dziwię, bo kiedy robię zdjęcie w mojej piwnicy to kolory nijak nie przypominają tego co w rzeczywistości. No i co można wywnioskować z czegoś takiego? Delikatnie mówiąc: nic! 
 Nie poddawałam się jednak, o co to to nie! Chociaż miałam coraz mniejsze przekonanie co do tego czy robię dobrze. Prezent wciskany komuś na siłę... Ale też, na swoje usprawiedliwienie, miałam ogromną żądzę uszycia czegoś nowego, a potrzebowałam dobrego pretekstu, bo przecież w tym roku miało nie być w ogóle nowych projektów. 
Do wykonania tego patchworku wykorzystałam leżący od jakiegoś czasu w mojej szufladzie layer cake Cape Ann - Brushed. Nie do końca wiedziałam co z tymi tkaninami zrobić, czekały naprawdę długo, a ja długo nie mogłam wymyślić co takiego mogłabym z nich wykonać. Jakoś mnie tkaniny w ubranka nie przekonywały. I wcale się bardzo nie pomyliłam, bo też wykorzystałam wzór, który z tymi akurat tkaninami nie współgrał jak należy. Zainspirowała mnie, oczywiście, Jenny z Missouri Star Quilt, która zaprezentowała tutorial Disappearing Hourglass. Wzór spodobał mi się bardzo, ale teraz wiem, że nie sprawdza się przy dużych printach, lepiej go wykorzystać przy gładkich tkaninach albo drobnych wzorach. 
I oto co mi wyszło...





I was really good this year!

Thanks to my wish list on Pinterest... Ok, thanks to my Hubby-To-Be I found this under the christmas tree. I will try it tomorrow and I hope it is worth all that money. Is here anybody who uses this foot? What do you think?





Dzięki mojej tablicy na Pintereście... No dobrze, dzięki Ukochańcowi, znalazłam to cudo pod choinką. Jutro będzie pierwsze szycie z tą stopką i mam nadzieję, że jest warta tych pieniędzy... Czy jest tu ktoś kto jej używa? Co o niej myślicie?

Thursday, December 25, 2014




Christmas Eve is the most important in Poland. Tonight we spent with our families having the most delicious dinner and giving presents. I love this holiday.

I wish you a great time with your family. Find time for people you love, for yourself. Have a great laugh, bring emotions to them and get from them whatever you need. 
Let's celebrate this time when days become little longer and we all go our from darkness. Together. Supporting each other. 

My już jesteśmy po najlepszej na świecie kolacji w roku. Z pierwszymi prezentami przy łóżkach - jutro druga tura... Zadowoleni, otoczeni tym co lubimy i tymi, których kochamy. To najcudowniejsze Święta w roku.
Życzę Wam cudownego czasu z rodziną. Żebyście mieli czas dla tych, których kochacie i dla siebie. Niech będzie wokół Was dużo śmiechu, dajcie najbliższym cudowne emocje i dostańcie od nich to, czego potrzebujecie. Świętujcie ten czas kiedy dni stają się coraz dłuższe, a my wszyscy wychodzimy z ciemności. Razem. Wspierając się.


Monday, December 22, 2014

Za jakie grzechy i Zaginiona dziewczyna (Gone Girl)

Pierwszy raz od dawien dawna poszliśmy do kina. Zrobiliśmy to całe dwa razy: najpierw na francuską komedię o niechcianych zięciach, a potem na Zaginioną dziewczynę właśnie. Obydwa filmy nam się podobały, także bez najmniejszej wątpliwości mogę je polecić, chociaż każdy z innego powodu. I nie każdy na Święta, gdyby ktoś chciał z okazji przedłużonej laby wyskoczyć na seans z dala od stołu uginającego się od jedzenia.

Francuskie komedie z Ukochańcem lubimy bardzo, co pewnie wynika z tego, że jak już na polskie ekrany film trafi to jest naprawdę dobry. I tym razem też tak jest, chociaż z tym płakaniem ze śmiechu i innymi takimi to bym nie przesadzała. Ale: to moja subiektywna opinia, ponieważ ja na filmach poczucia humoru nie miewam, albo miewam ograniczone. I zazdroszczę Ukochańcowi, który potrafi się śmiać do rozpuku, głośno i serdecznie. Ja za to serdecznie płaczę gdy tylko nadarzy się okazja, i tak np. gdy oglądamy Love Actually zaczynam płakać przy scenie ślubu a kończę gdy wszyscy witają się na lotnisku. W międzyczasie się śmieję, rzecz jasna, ale wzruszliwa jestem jak Hindus w filmie bollywoodzkim. Dziecko wstydzi się ze mną do kina chodzić, bo na kreskówkach wyciągam chusteczki.

Na filmie francuskim też łzę uroniłam. A co.
Rzecz jest w tym, że zamożne małżeństwo z francuskiej prowincji ma 4 córki. Córki pojechały precz do dużego miasta po wykształcenie i pracę, i 3 z nich mimochodem wyszły za mąż. Każda za Francuza. Tyle, że każdy z tych Francuzów jest innego wyznania i innej rasy. Efektem są awantury rodzinne przy każdej okazji, bo przecież nie ma takiej możliwości, żeby ktoś kogoś nie obraził przy tak wielokulturowym stole, szczególnie gdy nacje te wzajemnie się nie lubią, a głowa rodziny jest rasistą, który marzy o katolickim białym mężu dla najmłodszej córki. I wreszcie, któregoś dnia, gdy udało się pogodzić przy wigilijnym stole i nikt w nikogo niczym nie rzucił (oprócz śnieżek), a w dodatku nie tylko teść pogodził się wyborem córek, ale też zięciowie pogodzili ze sobą nawzajem, najmłodsza córka ogłasza, że wychodzi za mąż. A wychodzi za mąż za katolika z tolerancyjnej otwartej rodziny. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że ojciec przyszłego pana młodego charakterem przypomina bardzo ojca panny młodej.
Po filmie doszłam do wniosku, że jednak nie ma innej opcji i córkę wydać muszę za Chińczyka, bo to jedyna gwarancja dobrobytu. Nawet jeśli ten zięć nie była akurat najprzystojniejszy...

Zaginiona dziewczyna miała być kryminałkiem, a okazała się być horrorem. Przerażającym zresztą. Po filmie najbardziej przerażający był fakt, że postępowanie bohaterki było dla mnie logiczne. Zatrważająco logiczne. I raczej nie wynika to z tego, że ja też jestem kobietą. Pociesza mnie, że miałam też dużo zrozumienia dla męża, chociaż finalnie zapewne mniej niż dla niej samej. Jakoś silna kobieta przemawia do mnie bardziej niż mazgajowaty facet, który zamiast wziąć się w garść i uporządkować swoje życie robi uniki. Affleck nie jest moim ulubionym aktorem, w duecie małżeńskim żona jest górą, ale też może wynikać to z tego, że jej postać jest ciekawsza. Bo też nie mogę powiedzieć, że Affleck nie grał, czy że powtarzał to samo co zwykle - zdecydowanie nie.

W rocznicę swojego ślubu główny bohater wraca do domu, w którym powinna być jego żona. Żony nie ma, za to są ślady krwi, rozbity stolik, porzucone włączone żelazko. Wzywa policję, która rozpoczyna śledztwo prowadzące do jednego wniosku: żona nie żyje, a jedynym logicznym sprawcą zbrodni jest mąż. Tylko gdzie jest ciało? I niezbite dowody? Film jest o tyle ciekawy, że o ile w pierwszym momencie nie ma wątpliwości co do tego, że mąż jest ofiarą sytuacji, o tyle w pewnym momencie nabiera się wątpliwości. A potem następnych. Aż do momentu gdy widz zyskuje pewność co do tego co się wydarzyło, nie ma jedynie pojęcia jak się to wszystko skończy.
O ile cała historia wydaje się bardzo logiczna, o tyle efekt końcowy pracy wymiaru sprawiedliwości zdecydowanie mniej. Nie nęka się ofiary, to oczywiste, ale czemu nie sprawdzić wszystkiego dokładnie? Czemu uwierzyć, że jeśli ktoś tyle już przeszedł to wszystko musi być prawdą? Czy to siła mediów, nakręcających miłość publiczności do ofiary, czy zwyczajna niekompetencja? Czy może fantazja pisarza?
Film spodobał nam się na tyle, że kupiliśmy książkę w prezencie gwiazdkowym dla brata Ukochańca.

Trzymajcie kciuki, żebym zdążyła jeszcze coś przed Świętami uszyć. Przyszło do mnie tyle pięknych tkanin (naprawdę pięknych i naprawdę dużo), które powinny już być przerabiane na "cosie", a tymczasem leżą i się smucą. A ja razem z nimi (tyle, że ja nie leżę). Na plus - wszystkie są już zdekatyzowane i poprasowane. Na minus - nawet zdjęć im nie zrobiłam.

Monday, December 15, 2014

Rozliczenie

Trafiłam na mój post z planami na 2013... Cóż, ze skruchą przyznaję, że ich realizacja zajęła mi 2 lata, a i tak nie mogę powiedzieć, że wszystko jest skończone, bo przecież:
I have found my post about my plans for 2013. It is in Polish only, but don't worry: you don't have to use any google dicionary, I will explain everything. Achieving all those objectives has taken 2 years, and I didn't do everything from my list: 
Ad 1 Farmer's Wife czeka na plecy i decyzję, że będą ramy, czy nie. O pikowaniu nie wspominając. 
Farmer's Wife quilt is waiting for decision about frame, backing and quilting (hand or machine?)

Ad 2. BOM nie został zakończony. Poddałam się trochę z braku czasu, a trochę dlatego, że jednak nie nadaję się do szycia w określonych przez kogoś ramach. Dużym problemem okazało się też pikowanie, a dokładniej mówiąc: to co widać było na spodzie. Nie ustawiłam maszyny dobrze, nie zawsze nici były właściwe. Tym samym mam kilka skończonych bloków, kilka przygotowanych do pikowania i żadnego pomysłu co z nimi zrobić. A raczej: na co je przerobić...
BOM - I didn't finish. I gave up because of lack of time, but I assume that I had also other reason: I am not good at working in someone's schedule. I had a problem with FMQ that didn't look good in the back of the block. I have finished a few blocks, I keep few ready for quilting and I don't know what to do with them. 
Ad 3. Udało się! Aplikacje na dziecięcej narzucie pojawiły się w 2014. Niezły poślizg...
Applique! I did it! It wasn't 2013 but I managed to make applique in one baby quilt sewn this year.
Ad 4. Ruszyło, szczególnie odkąd mam nową przyjaciółkę. Próby na Elnie nie były zadowalające, ale teraz czuję, że uda mi się dojść do poziomu, który będzie mi odpowiadał. Ale zanim do tego dojdzie potrzebować będę setek kilometrów nici. Odkąd tak pikuję coraz intensywniej myślę o takim dużym stole, w którym maszyna ukryta jest pod blatem, bo o powiększający stolik (błogosławiony, bo przy Elnie go nie było!) moje narzuty zaczepiają zatrzymując tkaninę pod igłą.
FMQ - I've done much more since I have my new best friend. My works made with Elna was ok, but not enough. Now I feel I have a chance of achieving some higher level (than current), but til then I need yards and yards of thread. 
Ad 5. Przekonałam się do szycia małych rzeczy, chociaż też dopiero w 2014. Będzie ich więcej. Produkcję woreczków zacznę zaraz po skończeniu drugiej torby.
I have convinced myself to sew small things (bags, pounches, make up bags, pillows). I will sew more of them, bags especially. 
Ad 6. Apple core - przechodzi na 2015. Nie zrezygnowałam z projektu i jest bardzo prawdopodobne, że pozostanę przy pomyśle uszycia go z tkanin w groszki i białych.
Apple core - I will do it in 2015. I didn't give up an idea and there is possibility I will sew it of polka dots and white cotton. 
Ad 7. Tadam! Pełen sukces! Wypikowana ręcznie narzuta trafiła do swojego domu, a drugą wykańczam właśnie. Został jeden blok i kilka kwadratów. Dalej lamówka i mamy narzutę domową, która do niczego nie pasuje. Trudno.
Hand quilting - that's my success! One of my hand quilted quilts is in its new house, and the second one will be finished soon (unfortunately, my new quilt is not in my home style, but I don't care). 
Ad 8. HA HA HA. Moja rada dla tych, którzy robią sobie listy: nie wpisujcie sobie, że cokolwiek będziecie robić codziennie. No, chyba, że chodzi o mycie zębów. Wtedy wpiszcie. To nierealistyczne jest. Miało mnie to zmotywować, a doprowadziło raczej do poczucia winy, że sobie słowa nie dotrzymuję.
That's my dead duck! I laugh really loud when I saw what I wrote 2 years ago. I will sew every day... Really. Trust me: don't make such a resolution if you want to sleep well. Except brushing your teeth. It is so unrealistic expectation! It was to motivate me, but made me feel bad about myself. 
Ad 9. Tego celu nie opisałam, ale wciąż go pamiętam... I nie, nadal nie opiszę.
It was the aim that I didn't describe and I still am not going to. I do remember, and maybe, some day, I will have this courage. 

Przez te 2 lata zrobiłam i tak dużo innych rzeczy, więc nie jest źle. Szycie nie stanie się moim życiem, ale może to dobrze. Potrzebuję czegoś, co będzie równoważyło resztę, będzie zawsze przyjemnością, a nie obowiązkiem. Ale i tak zrobię sobie listę na 2015, kim byłabym bez listy? ;)
A Wy, czy przygotowujecie swoje listy?

I have done a lot for 2 years so it is nothing wrong with not accomplishing all from that list. Sewing will not be my life, but I find it revealing. I need something that will be a balance to my daily life, always a pleasure not a duty. Anyway, I'm going to make a new to do  list. Who will I be without one? 
And what about you, do you make any lists?

Friday, December 5, 2014

Prezentodziałanie czas rozpocząć!/A giftmaking time has started!

Po zastoju związanym z pracą magisterską wyprodukowałam: 
2 poduszki dla pary, która zaprosiła nas na parapetówkę. Poduszki miały przód z tkanin w rowery, z małym pikowaniem, a tył z bawełny szarej i czerwonej, co by jedna była bardziej męska, a druga niekoniecznie. Zdjęć nie mam, bo tak się spieszyłam, że zapomniałam uwiecznić. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać właścicielkę i je sfotografuje. 
After a short slack in sewing caused by my thesis, I have produced:
2 pillows for a couple who invited us to their house warming party. Pillows have bike motive at the front and grey or red cotton at the back. I don't have any photos.
Wczoraj zmajstrowałam dla mojej córy torbę, którą obiecałam jej jakiś miesiąc temu. Chciała najzwyklejszą i najprostszą na świecie shopping bag, ale jakoś mnie to nie przekonało i powstała ciut większa, z rozszerzonym dnem, z przegrodą wewnątrz, żeby chować paletę, kieszonką na suwak i otwartymi kieszonkami na coś. Na zewnątrz kolor szary, grafitowy w zasadzie, z Ikei, a w środku o, takie coś: 
Yesterday I made shopping bag for my daughter. She asked for a simple one, but I decided to make it more complicated. There are pockets inside and special place for her palette. Outer fabric is a dark grey cotton and inside you can find this:




Widham fabric.
Oczywiście, zdjęć nie ma. Zamówiłam je u obdarowanej, ale okazuje się, że zrobienie dobrych zdjęć samodzielnie wykracza na razie poza jej możliwości. Ma tylko 2 ręce. Moje niedopatrzenie, trzeba było robić dziecko z trzema rękami... 
Of course, there is no photo however, my daughter promised to take few. Unfortunately, she has just 2 hands which are not enough to take good shots. My mistake: I should have made three handed child...
And today: 
Dzisiaj dalsze prezentodziałanie:
                                                                                                                                           

 Może to być kosmetyczka pasująca do torby, ale w torbie się nie mieszcząca... Nie było to bardzo przemyślane, ale jedno i drugie - tzn. torbę i kosmetyczkę - szyłam kompletnie z głowy, nawet nie notując jakiego rozmiaru były kawałki tkanin. Z kosmetyczki nie jestem zadowolona, bo efekt nie jest taki jak zamierzałam. Jeszcze będę musiała trochę poszperać, żeby znaleźć właściwe rozwiązanie. A wtedy to się rozhulam! 
It could be a big make up bag, but it is too big to fit to this new shopping bag. I didn't calculate it well, but I sewn both without any pattern. I even haven't made any notes. I am not entirely happy with this make up bag. I wanted different effect so I will have to look for some solution to sew what I really want.

Na liście do obdarowania jest jeszcze kilka osób, ale na razie nie wiem jeszcze co takiego uszyję. Ten weekend spędzę na uczelni i może nudząc się na zajęciach wymyślę dokładnie co ma być dla kogo. W końcu mam wokół siebie kilka kobiet, które z przyjemnością obdaruję czymś własnoręcznie zrobionym. I mogę mieć tylko nadzieję, że będą się z tego cieszyły tak jak moja córka wczoraj. 

There are still people on my Christmas to do list, but I am not sure what I'm going to make for them. This weekend I will be at my University so there is a chance of making some sewing projects. I have few women around that I would love to give something for Christmas. I hope they will enjoy it as much as my daughter did yesterday.
This is one of my ideas:
A jednym z tych pomysłów są woreczki:

                                                                                                                                                                                                                                                                              

Tym razem mniejszy z woreczków został uszyty dzięki tutkowi Jeni Baker. Duży wyliczyłam sama. Mały jest uroczy, ale rozmiar wydawał mi się mało praktyczny, tak w pojedynkę, stąd pomysł, że jeszcze fajniej będzie z większym bratem. A jak do tego dodać malutką kosmetyczkę... Tkaniny kupione w Polsce (różowy maczek, biały batyst ze wzorem paisley) i w Berlinie na tureckim targu. Już myślałam, że z tym niebieskim materiałem nic nie zrobię, a tu nagle mnie olśniło i jest! 
Kosmetyczka uszyta była jeszcze 2 razy: jedną zabrałam ze sobą na wakacje i okazała się doskonała do przechowywania... ładowarek. Druga powędrowała do mojej przyjaciółki na jej urodziny jako opakowanie do bransoletki kupionej na Krecie. 

Smaller bag was made based on Jeni Baker's tutorial. The bigger I made myself with my math. I thought it is more practical to have to sizes, especially when I added a small pouch. Pink and white fabrics were bought in Poland and this blue I found on Turkish Market in Berlin. I had no idea what to do with this until now. I made two othe pouches of this kind: one for myself to keep chargers and another for my best friend as a wrapping for Crete bracelet.

Po moich dzisiejszych wyczynach wiem już, że następnym razem do tych kosmetyczek, które mają mieć pudełkowy kształt, będę wkładać jakieś usztywnienie. Na początek spróbuję z grubszą fizeliną i mam nadzieję, że to wystarczy.

                                       
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              





Monday, November 17, 2014

No-vember, no-rain

Dopadł Was listopad? Ja jestem złapana i pogrążona. Jesień mnie przytłacza. Staram się o niej nie pamiętać kiedy jestem w domu, ale wystarczy wyjść po zakupy i... no i nie da się dłużej oszukiwać. Dzień jest krótki. Wiatr wieje. Zimno. Czapkę noszę przy sobie, zaraz wyjmę rękawiczki. Przemykam w zasadzie skulona, byle do metra, a potem do autobusu... Z jednej strony - byle do wiosny, a z drugiej - czemu mam stracić kilka miesięcy na zamartwianie się pogodą?
Are you catched by November? I am. I am overwhelmed by this weather, short days, no sunshine. I do my best to not to care, but it is enough to go outside for a minute and I can't lie to myself anymore. It is cold, windy, grey time. I can't wait spring to come but on the other hand why I am to loose few months bothering? 
Today was such a day when nothing I wanted to do went right. I should just stay in bed or on my sofa reading some book. I was to bring two baby quilts to my Mum. They were washed few days ago and I was sure that there is nothing more to do. Luckily I checked threads before packing them and I realized that binding isn't fine. I'm not sure what was the reason: binding itself or fabric. So I had to ripped off my binding and sew againg... 

W każdym razie dzisiaj był taki listopadowy dzień. Nic nie wychodziło tak jak chciałam. Najlepiej by było leżeć na kanapie pod kocem i czytać książkę, tylko taką niezbyt skomplikowaną. Tymczasem umówiłam się na przekazanie dwóch dziecięcych narzutek, które szyłam od jakiegoś czasu. Zostały uprane kilka dni temu i byłam przekonana, że wystarczy włożyć je do torby, wcześniej przewiązane kolorową wstążką. Na moje szczęście, zanim to zrobiłam nawykowo sprawdziłam czy nie ma na narzucie żadnych farfocli, albo wystających nitek. I poraziło mnie... Zaklęłam siarczyście, złapałam narzutkę i pobiegłam do maszyny. Zanim jednak maszynę uruchomiłam musiałam przez chwilę popracować i wypruć fragment lamówki. Cóż, jedna lamówka, wyprute, przyszyte, jest dobrze. Przed pożegnaniem zrobię jeszcze zdjęcia. Nie wiem za bardzo jak, bo listopadowa pogoda nie sprzyja żadnym zdjęciom, ale może...
When I tried to arrange my quilts for taking photos I was surprised by another binding problem... So again: ripping off and sewing. Hate it. Really. I wasn't in the good mood. Nothing was fine. 

I kiedy oglądałam drugi patchwork odkryłam, że z lamówką dzieje się dokładnie to samo co w pierwszym. Tkanina się posiepała i wychodzi spod lamówki, a kto jej zabroni. Szlag by to trafił. Listopad jeden! I znowu: wypruć, przyszyć. Nie zrobiłam z tego wszystkiego takich etykiet jakbym chciała. W zasadzie zrobiłam jedną, przyszyłam ręcznie... No nic. Zobaczymy, czy obdarowane mamy będą zadowolone. Mojej Mamie się podobają, chociaż ona zdecydowanie woli te narzuty, które mają ramę.

Pictures are poor, as usual, because there wasn't a chance to get any good light. I changed bulbs in my studio but it didn't help too much. So now I don't care, I just take photos to remember that I made those quilts. 






 
 


                                                                                                                                                                                   





Wszystko dobrze się skończyło, ale byłam przygnębiona. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby spod lamówki po praniu wyszedł materiał. Nie wiem czy winna jest tkanina - tym razem szyłam tylko i wyłącznie z polskich - czy po prostu lamówkę muszę szyć szerszą, żeby nie przydarzyła się już żadna przygoda.

My Mum likes them, and I hope mothers of newborns will like them too. I know that next time my binding will be wider (more than 2,5"). 
Both quilts are approximately 50"x50". Mostly made of polish cotton with some exceptions for czech and american. 

Oba patchworki mają około 50"x 50". Pomarańczowa aplikacja na żółto szarym jest uszyta z tkaniny czeskiej. Wzory do aplikacji szukałam w necie, książkach, ale niektóre narysowałam sama. Na początku myślałam, że drugi patchwork też będzie miał aplikacje, ale zmieniałam pomysły kilka razy. Na początku miał mieć dokładnie ten sam wzór co żółty kolega, ale jako tło wybrałam tkaninę w granatowe kotwice. Okazało się, że był to fatalny pomysł (o czym już pisałam) i w końcu zdecydowałam się na tradycyjny wzór z 5" kwadratów. Większość tkanin jest polska, ale są też dwie kupione w Ładnych Tkaninach na targach Warszawa Szyje: biało czerwony chevron i trójkątne chorągiewki.
Najbliższy plan to poduszki w rowery jako prezent na parapetówkę, torba dla córki i woreczki, które mogą być jakimś pomysłem na prezent gwiazdkowy.
Now it will be time for sewing pillows for young couple who decided to live together. My daughter wants a shopping bag to take for art classes. And I'm going to sew some small bags that could be a Christmas gifts. 

Friday, November 7, 2014

Żółty dziecięcy patchwork jest przepikowany. Nie jestem zadowolona.  Jedyne co mogę pomyśleć to to, że narobiłam bałaganu. Jednak pruć kolejny raz nie mam zamiaru. "Mniej znaczy więcej" ma też znaczenie przy pikowaniu.
Pozostaje mi jeszcze lamówka i pikowaniw drugiej narzutki. A potem... Jeszcze nie wiem.

Yellow baby patchwork has been quilted. I'm not pleased with it. The only conclusion I have is that I made a mess. I am not going to rip it off again. Less is more, I have to remember.
Za to maszyna jest w świetnej formie. Usunięcie brązowego kłaka rozwiązało wszelkie problemy
My sewing machine works perfectly. The reason of its poor work was a brown thread that was left by the dealer inside my Janome. 

Monday, November 3, 2014

The brown tuft that was a reason of my machine's poor work has been removed from it so now my Janome works like a devil! It was the only reason of all those problems and errors. I am so happy! 

Kłak brązowy wyjęty. Poza tym żadnych problemów z maszyną nie ma. No nic a nic, pracuje jak złoto! Może to prąd? Ale maszyna była podłączona do różnych kontaktów i za każdym razem było to samo... Może niestabilny stół? Tak może być, ale też nie ma pewności. Maszyna jest sprawna, wszystko jest dobrze.
Ha, jeszcze napęd. Ale tego akurat nie wysłałam z maszyną, bo tak mi powiedziano. Ale jeśli nic się nie poprawi po powrocie to jeszcze to trzeba będzie sprawdzić.
Mam nadzieję, że to po prostu ten kłak, i nic innego. A jeśli nie to zapakuję się z maszyną do samochodu i pojadę na szkolenie.

A ja wczoraj usiadłam do pikowania, które właśnie uparcie wypruwam. Nic fajnego: ścisły ścieg, żółta nić na żółtym tle. Ale powoli docieram do końca , poprawię kanapkę i zastanowię się, jak pikować. Włożyłam do środka grubą ocieplinę i teraz nie jestem zachwycona wynikiem. Miała być kołderka, a wyjdzie dywanik...

Saturday, November 1, 2014

6,5"

My 2 quilts have a new home. Since now they will lay on beds of two young ladies. I hope they will serve well for a long time. Unfotunately, I don't have any pictures of finished works. One of them is this patchwork with hand quilting that I showed on blog earlier, but it was work in progress. The other one, grey with pink wonky stars, was sewn in forest. 

I still can't believe that someone liked them! 

2 moje quilty zmieniły miejsce zamieszkania. Od teraz będą leżały na łóżkach dwóch młodych kobiet.  Mam nadzieję, że im posłużą i że rozmiar narzut będzie pasował,  bo zostały zabrane w ciemno.
Niestety, nie mam zdjęć ukończonych prac. Jeden z nich to ręcznie pikowany patchwork z tkanin Benartex. Pojawiał się na blogu w trakcie pikowania. Drugi to szary w różowe gwiazdy. O ile w pierwszym byłam zakochana od samiusieńkiego początku, o tyle z drugim miałam problem...
I do tej pory nie mogę uwierzyć, że spodobały się jeszcze komuś oprócz mnie!

Wednesday, October 29, 2014

Przeprosiny/Apology

Janinka pojechała dzisiaj do Poznania,  a ja wczoraj wyjęłam spod stołu Elkę i przerwałam jej emeryturę. 
Nie będę jeszcze pluć sobie w brodę,  ale teraz mam wrażenie, że niepotrzebnie zmieniłam maszynę. Ostatecznie podejmę decyzję po informacji z serwisu.
A teraz cieszę się z odnowienia przyjaźni i rozważam dalsze szycie tylko i wyłącznie na podłodze.  Jest o wiele stabilniejsza niż mój stół.  Nie wiem tylko co na to kręgosłup...

Yesterday Janome went to the service and I took my old Elna out and cherish our reunion. I also consider sewing on the floor which is more stable than my table... 

Monday, October 27, 2014

Piękna sobota

Niektórzy mogą się ze mną nie zgodzić, bo było szaro, wietrznie i nieprzyjemnie. Wyciągnęłam czapkę i zmieniłam kurtkę na cieplejszą, a buty z wysokimi cholewkami są już przygotowane jako standardowe obuwie. Żegnam wszystkie balerinki. Od tej strony patrząc nic ciekawego ostatnia sobota nie przyniosła.
Ale ale. Dla fanek szycia zostało zorganizowane spotkanie, które - pewnie w wielkim trudzie i nerwach - przygotowały administratorki i członkinie grupy Warszawa Szyje. Na początku cieszyłam się jedynie, że taka impreza będzie i nie liczyłam na to, że będę mogła w jakikolwiek sposób wziąć w niej udział, ale okazało się, że oprócz warsztatów nt. szycia ciuchów różnego typu będą także warsztaty patchworkowe. Bargello i log cabin. Nastawiłam się na bargello, zapakowałam protestującą maszynę i pojechałam. Wahałam się jeszcze rano, bo stan maszyny nie zapowiadał, że dużo w czasie warsztatów zrobię, ale w końcu uznałam, że nie ma co: poznam ludzi, czegoś się dowiem, a jeśli maszyna w trakcie współpracy odmówi, to trudno.
Nie żałuję, że podjęłam taką decyzję. Za to w pierwszym momencie żałowałam, że zdecydowałam się na bargello, a nie log cabin. Na koniec warsztatów już nie żałowałam, bo dotarło do mnie, że tak naprawdę nie zrozumiałabym wszystkiego gdybym nie usiadła sama do maszyny i nie zszyła tych kawałków. Przekonałam się, że oprócz fantazji (której mi akurat brakuje, a może to chwilowe braki...), konieczne przy takim patchworku jest dokładne mierzenie, prasowanie, i znowu mierzenie... Jak to zwykle przy niby nieskomplikowanym zszywaniu pasów prosto. Wystarczy, że jeden kawałek materiału nie jest prostokątem - i klops. Chociaż ten klops można nazwać "efektem artystycznym" co podpowiedziała mi prowadząca Marzenia Krzewicka. Bardzo mi się to wyjaśnienie podoba, chociaż nie wiem kiedy będę miała odwagę użyć takiego argumentu.
Obie prowadzące mają zdecydowanie dar nie tylko do tworzenia pięknych prac - mogłam je zobaczyć na żywo i chociaż widziałam je na zdjęciach to na nowo mnie zaskoczyły pięknem i jakością wykonania - ale też do nauki. Tłumaczą w sposób jasny, przystępny, a co ważne dla mnie - są otwarte i wspierające. Mój ciągły brak wiary w siebie, który akurat ostatnimi dniami daje o sobie znać ze zdwojoną siłą, nie jest najlepszym wsparciem kiedy chce się tworzyć, choćby tylko dla siebie i dla najbliższych.
I tak, opanowałam bargello do momentu gdy trzeba paski przyszyć do podkładu. Dalej, niestety, maszyna odmówiła mi współpracy. Cóż, nie byłam najlepszą reklamą Janome, a na pewno nie tego konkretnego modelu, który jest ich wizytówką - w dodatku bardzo drogą. Maszyna odmówiła współpracy dokładnie po pierwszych 5 wbiciach igły. I tak dalej, więc po trzeciej próbie wyłączyłam maszynę. Nie miało to dalej sensu, jedynie irytowało.

Oprócz warsztatów były też stoiska sklepów, które lubię, więc jeszcze zostawiłam tam trochę pieniędzy... Obawiam się, że nie jest to ostatni raz, bo przecież czeka mnie zielony patchwork, a mogłam na żywo zobaczyć też tkaniny farbowane przez Marzenę Krzewicką i zaczarowały mnie po prostu. Piękne są, miękkie, doskonałe w dotyku. Tym razem jeszcze ich nie kupiłam, ale zastanawiam się nad tym, czy nie wykorzystać właśnie tych farbowanych tkanin.

Bardzo udana sobota, pełna pozytywnej energii, szyciowego zakręcenia i zakupów...

Thursday, October 23, 2014

In progress/ Praca w toku

Pikowanie ręczne doprowadziło do kontuzji palca wskazujacego. Taki psikus. Zostało na teraz 5 bloków.  Zdjęcie sprzed 2 tygodni kiedy słońce jeszcze świeciło, a pikowanie było w połowie.  Patchwork będzie domowy.
Hand quilting in progress. Picture was taken 2 weeks ago when sun was shining and work was in the middle. Now I have 5 blocks left. And binding. 
Drugi dziecięcy patchwork kompletnie mi nie wychodzi.  Miał być marynarski z założenia,  i jest,  do tego stopnia, że przyprawia o chorobę morską.  Nie wiem czy uda mi się go uratować,  czy trzeba będzie w ogóle zrezygnować.  Dzisiaj przygnębiło mnie to. Jakoś wyobraźni mi zabrakło kiedy go obmyslałam... albo zignorowałam własne obawy.
Jutro też jest dzień,  na moje szczęście,  i wszystko można naprawić. Albo bardziej zepsuć.

I am not happy with my second baby quilt. It was to be "marina style" however, all  I got is sea sickness when I look at it. Tomorrow is another day. Lucky me. There is a chance of wasting more fabric..

Problemy z Janome 8900/Janome 8900 problems

Po kolejnej rozmowie z serwisem jest decyzja: moja ukochana pojedzie do Poznania. Nie ma innej opcji. Brązowy kłak, którego nie da się wyciągnąć, na pewno nie jest standardowym wyposażeniem wnętrza maszyny. Chimeryczność też nie jest typową cechą osobowości. Terapia jest niezbędna, ale możliwa tylko z daleka od domu. Cóż. Pan zapewnił mnie, że brązowy kłak nie mógł się tam znaleźć produkcyjnie i nie mógł się tam pojawić u nich, ale kiedy powiedziałam, że maszyna była kupowana w innym miejscu przyznał, że mogło się to zdarzyć na etapie testowania maszyny, bo nici się wkręcają. Tylko czemu, na litość, tak, że nie da się jej usunąć normalnymi metodami? 
Trochę foch, ale dam radę. 
A oto co się dzieje: bez względu na szybkość i ilość materiału pod stopką maszyna od czasu do czasu zatrzymuje się pokazując po kolei dwa komunikaty: o złej płytce (płytka jest na miejscu i jest dobrana prawidłowo) i zaraz potem o zatrzymaniu dla bezpieczeństwa. Potem trzeba odczekać chwilę, żeby szyła dalej i jest to loteria: albo utknie znowu, albo przeszyje kilka ściegów. 
To czego się obawiam to prawo Murphy'ego, które wyraźnie mówi, że w serwisie wszystko będzie działało prawidłowo. Biorąc pod uwagę humorzastość maszyny tak się zdarzyć może... 

I had another talk with customer service and we decided that my new best friend should travel to another town to be checked and repaired. The lack of sense of homour is not the  main problem. Much serious and uncommon is its moodiness. Really, it shouldn't behave that way and nice guy from dealer's office confirmed that my worries are reasoned.
For your information: no matter what speed I use, how tight/thick  fabric is, machine stops from time to time showing two messages: first about plate, and another about stopping for satety purposes. There is no reason for such reaction. I was afraid that I would sew pinewheels manualy, moving handwheel...

Wednesday, October 22, 2014

Monday, October 20, 2014

I jeszcze czeka mnie wyzwanie: uszycie narzuty na kanapę w odcieniach zieleni. Moja Mama pokazała swój świąteczny znajomej, która wyznała, że szuka czegoś takiego, ale nie ma, a jak już ktoś się zgodził uszyć, to zaśpiewał cenę zaporową. Cena była taka, że jak nic miała na celu zniechęcić. Mama poprosiła, żebym przywiozła to co już mam uszyte, ale ja coś przeczuwałam, że to nie to, czego będzie szukała kobieta dużo ode mnie starsza. I trafiłam: nie to, żeby jej się nic nie podobało, ale przede wszystkim chce zieleni i ramy. Zieleń najlepiej w kilku odcieniach, może jakiś beż do tego, a na pewno nic różowego.
No i mam zgryz.
Oczywiście, jak zwykle, to co w moich zasobach jest zielone nie wydaje mi się pasować do zamówienia (wiadomo, zieleń zieleni nie równa), a w dodatku mam tych tkanin za mało. Przyczyna jest jasna: nie przepadam za tym kolorem. No, chyba, że mówimy o szmaragdach.
I teraz szukam, przeglądam... Nie ma pośpiechu, ale znalezienie tkanin i pomysłu jest pożądane.
A najgorsze z tego wszystkiego, że ja zieleni nie czuję, ani tyci...

Challenge is waiting for me: sewing a green patchwork. My Mother had showed her Christmas gift to her friend who told her that she had been looking for something like that but there was nothing in shops. And when she found someone than price wasn't reasonable. Price was this kind to discourage client, but also I can understand it as - what you know very well - piecing and quilting is time consuming so it should cost a lot. My Mom asked me to show what I had sewn but it wasn't her friend style. She needs shades of green with some beige or other light colour. 
The point is I don't like this colour. I don't feel it. And I don't have fabric. On the other hand: I love esmerald and I would love to have a lot of jewelerry with these stones, but it is still not a fabric. 
Luckilly, I have time for this project. 

XO



Kółko i krzyżyk, albo hugs and kisses. Wzór jest prosty, prościusieńki. Jedyne czego wymaga to prostego szycia, jak mi się wydawało, utrzymania 1/4" i wycięcia odpowiedniej ilości kwadratów. W moim przypadku zdecydowałam się na 5", bo taki rozmiar pokazała Jenny z MSQC, opierając swój patchwork na charm packu. Tak daleko się nie posunęłam, i jako że miało to być szycie próbne zapoznawcze z moją nową przyjaciółką, zdecydowałam, że wykorzystam tkaninę, z którą nie wiedziałam co zrobić od dawna. Kiedy ją kupowałam bardzo mi się podobała, ale z czasem odkryłam, że wcale nie jest tak prosto ją wkomponować w jakikolwiek projekt. Jest tak żywa, czerwona, że aż przytłacza inne tkaniny i można od niej oczopląsu dostać. W ogóle ma taki folkowy klimat... Przy tym projekcie postanowiłam jednak spróbować jej użyć, bo mogła grać pierwsze skrzypce niczego nie przytłaczając. Porażającą czerwień udało mi się złagodzić jasną tkaniną z ikei, która nie jest biała, ale też nie jest beżowa. Niby to ecru, ale też jakby niekoniecznie...

Dawno dawno temu, kiedy jeszcze mieszkałam w lesie, zobaczyłam reklamę sprzętu, który mnie zachwycił. Obiecywał szybkość i precyzję wykonania. O tym w oddzielnym poście, ale stąd też koncepcja szycia z 5" kwadratów: miałam ich wyciąć dużo i szybko. A tymczasem... No cóż. Okazało się, że ciąć muszę tradycyjnie, czyli mata, linijka, nóż.
Filmik Jenny obejrzałam raz. Wszystko wydawało się proste i takie przecież jest. Jeden kolorowy kwadrat, dwa kwadraciki tła, przyszywamy, odcinamy i finalnie mamy znowu 5" kwadrat w dwóch kolorach. I tak szyjemy wszystkie kwadraty, które potem zszywamy ze sobą tworząc tytułowe kółka i krzyżyki albo uściski i pocałunki.
No i wszystko pięknie i ładnie, ale żaden kwadrat nie wychodził taki jak powinien. Najpierw zastrajkował Accuquilt. Potem zastrajkowało wszystko. Przyjęłam najpierw metodę Jenny i jedynie zaprasowywałam małe kwadraty po skosie. Nic to nie dało. Potem rysowałam kreskę. Dalej nic. Na koniec rysowałam i przypinałam. Cóż, moja precyzja okazała się marna. I nie, nie była to wina odległości szwu od krańca tkaniny - jakbym nie szyła, d... zawsze z tyłu. Nie wychodzi jak należy. I nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to, że urok tego wzoru polega na tym, że jednak bloki do siebie pasują, a szwy zbiegają się w tym samym miejscu. A tutaj - niespodzianka. Nie udaje mi się tego osiągnąć.
Płacz, złość, zgrzytanie zębów. Wydałam majątek na maszynę, na której nie umiem szyć i to nie dlatego, że maszyna taka do kitu, tylko z powodu braku podstawowych umiejętności. Jeszcze raz zmierzyłam kwadraty: Mają po 5" i proste kąty. Małe kwadraty: mają po 2,5" i proste kąty. Szyję równo po linii. I nic nie wychodzi tak jak powinno!
Załamana, gotowa rozpruć wszystko (i szczęśliwa, że nie pocięłam jakiejś drogiej tkaniny) jeszcze raz obejrzałam tutorial. I jeszcze raz. I jeszcze raz, bardzo dokładnie, szczególnie końcówkę, w której Jenny rozkłada swoje kwadraty.
I o jeżu jeżu jeżu. No niesamowite. Jej kwadraty też nie są równe! Tam też coś odstaje, przystaje, nie jest równiutko po 5"! Okazało się, że potrzebuję nie tyle precyzji w krojeniu i szyciu co w oglądaniu filmu instruktażowego.

I tak wzięłam głęboki wdech, zamknęłam się w maszynowni i powolutku układałam blok obok bloku, dobierając je tak, żeby jak najmniej się różniły rozmiarem... I w ten sposób powstało to:


Spód jest w kolorze tła, nie podjęłam jeszcze decyzji jakiego koloru będzie lamówka. Pikowanie maszynowe jasną nicią, raczej fmq, ale jeszcze nie podjęłam decyzji jaki. Kiedy spinałam kanapkę myślałam o locie trzmiela, ale teraz zastanawiam się czy nie byłoby fajniej uszyć jakiś kwiatowy wzór. A z pozostałych z szycia trójkątów powstały HST i takie mam pomysły...


                                                                                                                                                                

My new best friend... /Moja nowa przyjaciółka

I've been thinking what I should start with and I choose that beginning would be the best. First, I sewn something I hadn't been going to sew.  Just because I felt in love some time ago with a beautiful creature named Janome 8900. It came to me in the end of July and it was impossible not to try something new. I know, my UFOs are waiting but I couldn't start with FMQ. 

Zastanawiałam się o czym powinnam napisać i wyszło na to, że powinnam napisać od początku, co takiego narozrabiałam. A więc najpierw uszyłam to czego miałam nie szyć. Ha, nic zaskakującego, prawda? Plan na ten rok to dokończenie zalegających po kątach patchworków, żebym mogła z nimi coś zrobić. Jeśli nie podarować, to sprzedać, albo chociaż użyć samej. Twardo tej decyzji się trzymam, szukam tkanin na spody, bo to jest moja pięta Achillesa,  planuję jak je wypikuję, ale przecież nie mogłam nie spróbować zrobić coś zupełnie nowego.
Wszystko przez to, że co jakiś czas oglądam jakiś tutek. I tym razem też obejrzałam. I tak mnie naszło, tak mnie naszło, bo to przecież będzie proste, szybkie i uszyję taki nieduży patchwork, taki w rozmiarze dziecięcym, i w ogóle muszę coś wreszcie uszyć, bo się załamię!
A czemu? Ano temu, że przecież nową maszynę musiałam wypróbować. Kupiona została pod koniec lipca w Ultramaszynie w Warszawie. Przeszkolona zostałam i nie mogłam jej postawić i nic nie uszyć. A zaczynanie od pikowania wydawało mi się przesadą. Musiałyśmy się przecież poznać bliżej zanim rozpoczniemy współpracę w tak skomplikowanej materii. 

This is my new best friend: 
Oto moja nowa przyjaciółka: 

It is beautiful, smart, tallented however it has no sense of humor. I had to call customer service one week after Janome had arrived. 
Jest piękna, mądra, utalentowana i nie ma, niestety, poczucia humoru. Tydzień po zakupie dzwoniłam do serwisu, żeby ustalić, czemu co jakiś czas przerywa szycie i informuje mnie o błędzie, którego ja nie rozumiem. Robi to przy prostym szwie stebnówkowym, wtedy gdy jest na wysokich obrotach i wtedy gdy szyję wolno. Dodzwoniłam się do Poznania, ale akurat głównego serwisanta nie było i nikt nic mi nie mógł podpowiedzieć, co potwierdzało jedynie teorię, że te maszyny są sprawne i nie wyczyniają takich rzeczy. A silniki mają silne jak koń i nie powinny - zgodnie z moim przypuszczeniem - odmawiać współpracy przy takim szyciu jak moje. No naprawdę, maszyna nie szyła godzinami... Po próbach szycia wzorów ozdobnych maszyna postanowiła współpracować ze mną na nowo, także do serwisu już nie dzwoniłam. Ale wciąż zdarza się, że strajkuje przy prostym szyciu, albo przy bardzo grubych warstwach materiału. To ostatnie jest dla mnie zrozumiałe; nawet nie chodzi o grubość co o to, że kiedy jest kilka warstw ze szwami to nie bardzo maszyna chce je przeszywać. Nie próbowałam jeszcze szyć grubszych tkanin, ale wszystko przede mną. I na razie do serwisu nie dzwonię, chociaż jedno nie daje mi spokoju: dlaczego w środku maszyny jest splątana brązowa gruba nić, której ja nie używam? Nie da się jej wyplątać, tak jest mocno wciśnięta pomiędzy metalowe części... Widziałam jak maszyna była wypakowana z pudełka, przy mnie, wszystko było w folii, trudno mi uwierzyć, żeby ktoś ją przede mną używał... ale mimo wszystko jakiś niepokój mnie ogarnął. Nie będę w najbliższym czasie maszyny żadnej kupować, ale już wiem, że zajrzeć trzeba w każde miejsce i kazać sobie pokazać wszystko co się otwiera w maszynie. O tym, że można otworzyć maszynę nad igłą dowiedziałam się przez przypadek, oglądając jakiś filmik na youtube, albo czytając forum na temat maszyn. I otworzyłam tę część, żeby sprawdzić, czy nic tam się nie pobrudziło i czy nie ma tam nic co wyjaśniałoby rwanie nici (czego nie wyjaśnia nic oprócz ich jakości, tak naprawdę). I co znalazłam? Ten brązowy kłak, nie wiadomo skąd. Nawet nie ma co zgłaszać reklamacji, bo maszyna jest  u mnie od 3 miesięcy. A z drugiej strony - może ten brązowy kłak tam powinien być? Czyli jednak do serwisu zadzwonię.

Poza tym maszyna jest super. No co ja poradzę. Fantastyczna jest. Bez dwóch zdań. Uwielbiam stopkę do wykańczania brzegów, chociaż kiedy użyłam jej po raz pierwszy to wpadłam w panikę, że przyszyłam stopkę do materiału.  Minusem jest to, że jest ciężka. Plusem, że szyje sprawnie i szybko. W zasadzie to powinnam z jej powodu zmienić stół do szycia, który jest duży, ale jak maszyna się rozpędzi to stół pędzi razem z nią, co nie jest komfortowe... W ogóle jak maszyna się rozpędzi to trudno nad nią zapanować. Nie opanowałam jeszcze jak należy pikowania z wolnej ręki, ale wiem, że to wymaga czasu... Co prawda niepokoi mnie fakt, że nie jestem w stanie dobrze poprowadzić tkaniny pod igłą gdy chcę by wzór był gęsty, ale mam nadzieję, że to tylko i wyłącznie kwestia moich umiejętności, a nie problem z maszyną. Bo z tą maszyną problemów mieć nie powinnam żadnych.

A w kolejnym wpisie będzie o tym, jak rozpaczałam, że jednak szyć nie umiem, i zakup był na wyrost... 

Sunday, October 19, 2014

Maureen Cracknell Handmade: A Fabric GIVEAWAY : :

Maureen Cracknell Handmade: A Fabric GIVEAWAY : :: *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  * It's Fabric Giveaway Friday !   *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  *  ...

Take a chance! :)

Thursday, October 2, 2014

Sew sweet... cause I love sweets!

I've received invitation for a new QAL organized by Shape Moth. I'm not  a fan of PP, but I decided to give it a try because I love sweets... I have no idea how I find time for this although I'm going to do my best. Schedule may be my best friend or my main enemy...
Unfortunately you can't see a QAL button so I just link Shape Moth's blog . Maybe you love sweets as much as I do.

Dostałam dzisiaj zaproszenie do udziału w QAL organizowanym przez Shape Moth. Nie jestem fanką PP, ale tym razem zdecydowałam, że spróbuję, bo przecież uwielbiam słodycze... Nie wiem jeszcze jak znajdę na to czas, ale mam zamiar zrobić co w mojej mocy. Plan tego konkursu może być moim przyjacielem, albo głównym wrogiem... Niestety, przy tym szablonie nie mogę pokazać znaczka, więc linkuję tutaj. Może ktoś z Was lubi słodycze tak jak ja.

Tuesday, September 23, 2014

Ta lamówka została wypruta przy 4 sezonie "The Good Wife", w której Ukochaniec utonął... Ale to nie o tym ma być (chociaż ja sama uwielbiam ten serial). Przyszyta jeszcze raz - o czym napisałam poprzednio. Patchwork schnie. Wszystkie oznaczenia zrobione ołówkiem z ceramicznym wkładem zeszły. I teraz pozostaje tylko zrobić zdjęcia... Odnotowuję jedynie, że patchwork szyty niewiemile został ukończony. 
A od dzisiaj zaczynam praktyki i mam nadzieję, że razem z kidsami nie odciągnie mnie to od maszyny i do pisania tutaj, bo nagromadziło się rzeczy, o których chciałam wspomnieć, a wciąż nie mam zdjęć i weny. 

This binding was ripped off when I was watching 4th season of "The Good Wife" (tv series that I adore). It was sewn again - my post below (unfortunately I didn't express my dissatisfaction in English). Patchwork was washed, every marks made with my ceramic pen dissapeared. All I should do now is picture of finished work, but I have no time and light now. So I just wanted to emphesize that this long term project is finished.

Please...