Saturday, March 1, 2014

Nie wiem czy pikowanie ręczne wejdzie mi w krew, ale na razie jestem zadowolona. Nie tyle z efektów, co z samego wykonywania tej czynności. Co prawda jeden z naparstków ledwo zipie - skórzany i milutki - bo odpadła mu metalowa część, a kilka razy udało mi się go przyszyć do spodu, ale daję radę. Po jednym dniu przerwy palce wróciły do normy i w zasadzie mogłabym działać dalej. 
Ale nie działam, bo mi się oczy zamykają po wczorajszych nocnych wygłupach. Okazało się zresztą, że spanie gdy ktoś jest na kanapie w pokoju obok wcale nie idzie mi tak gładko, więc spałam raptem kilka godzin, bo odsypiać się nie dało, a na baczność postawił mnie nadmiar Jim Beam'a z colą. Tak to jest jak człowiek przestaje praktykować. Nie wiem co zalecać bardziej: całkowitą wstrzemięźliwość, czy intensywną praktykę (dobra, wiem, co jest lepsze, w tym się chcę szkolić, więc to tylko podpucha jest). 

Zanim jednak ten Jim Beam i wieczór upojny, rozłożyłam na podłodze patchwork i się zasępiłam. Wcale nie nad ściegiem ręcznym; nie jest idealny, wręcz daleko mu do ideału, chodziło o kolory nici. Dorzuciłam ciepły jasny niebieski, ale nie pastelowy, i różowy wściekły. Oba kolory bardzo pasują, w zasadzie idealnie zostały dobrane, tyle, że też za bardzo zaczęły dominować. Moje szczęście, że obejrzałam to przy 3 kółkach, a nie 33, bo mogłam je wczoraj wieczorem z marszu wypruć, decydując, że tylko i wyłącznie pastele. Najpierw pomyślałam, że zostanę przy białym, żółtym i cieniowanym kordonku różowym jasnym, ale po przeanalizowaniu doszłam do wniosku, że błękitny i jasny zielony, które są na tkaninach, nie powinny niczemu zaszkodzić, a za to spód będzie się prezentował ciekawiej. I dzisiaj, przed wykładem (dziękuję układającym plan za przełożenie ćwiczeń na za 2 tygodnie) zdążyłam jeszcze do pasmanterii, w której kupiłam mulinę, bo w wymarzonych kolorach kordonka to ja raczej nie znajdę. Nie ma zresztą takiej potrzeby, bo to właśnie mulina urzeka mnie bardziej niż jakikolwiek kordonek. Co oznacza, że za 3 dni znowu będę wypruwać, żeby pikować od początku, tym razem właściwą nitką. A może nie.


No comments:

Post a Comment