Monday, October 20, 2014

I jeszcze czeka mnie wyzwanie: uszycie narzuty na kanapę w odcieniach zieleni. Moja Mama pokazała swój świąteczny znajomej, która wyznała, że szuka czegoś takiego, ale nie ma, a jak już ktoś się zgodził uszyć, to zaśpiewał cenę zaporową. Cena była taka, że jak nic miała na celu zniechęcić. Mama poprosiła, żebym przywiozła to co już mam uszyte, ale ja coś przeczuwałam, że to nie to, czego będzie szukała kobieta dużo ode mnie starsza. I trafiłam: nie to, żeby jej się nic nie podobało, ale przede wszystkim chce zieleni i ramy. Zieleń najlepiej w kilku odcieniach, może jakiś beż do tego, a na pewno nic różowego.
No i mam zgryz.
Oczywiście, jak zwykle, to co w moich zasobach jest zielone nie wydaje mi się pasować do zamówienia (wiadomo, zieleń zieleni nie równa), a w dodatku mam tych tkanin za mało. Przyczyna jest jasna: nie przepadam za tym kolorem. No, chyba, że mówimy o szmaragdach.
I teraz szukam, przeglądam... Nie ma pośpiechu, ale znalezienie tkanin i pomysłu jest pożądane.
A najgorsze z tego wszystkiego, że ja zieleni nie czuję, ani tyci...

Challenge is waiting for me: sewing a green patchwork. My Mother had showed her Christmas gift to her friend who told her that she had been looking for something like that but there was nothing in shops. And when she found someone than price wasn't reasonable. Price was this kind to discourage client, but also I can understand it as - what you know very well - piecing and quilting is time consuming so it should cost a lot. My Mom asked me to show what I had sewn but it wasn't her friend style. She needs shades of green with some beige or other light colour. 
The point is I don't like this colour. I don't feel it. And I don't have fabric. On the other hand: I love esmerald and I would love to have a lot of jewelerry with these stones, but it is still not a fabric. 
Luckilly, I have time for this project. 

No comments:

Post a Comment