Monday, October 19, 2015

Jesień przyszła. Niby jakiś czas temu, ale teraz to jesiennie jest też u nas. Ja przygnębiona, córa przygnębiona, promotorka chyba też, bo wciąż nie ma terminu obrony... Z tego przygnębienia nie pojechaliśmy po wkład do patchworka (bez samochodu w taki deszcz jestem bez szans), więc nie ma nowej kanapki. Za to były porządki w maszynowni (skuteczne połowicznie), które najpierw przywiodły mnie o myśl, że mam za dużo tkanin, następna myśl, że kupuję je bez sensu, kolejna: mam za mało półek i tkanin, bo przecież gdybym miała jedno i drugie w odpowiedniej ilości to do każdej tkaniny znalazłabym po kilku pobratymców i mogłabym szaleć i szaleć...
Na razie zamiast szaleństw zrobiłam kserokopie i przymierzę się do kolejnych pomysłów, które będę znowu realizować latami. Przynajmniej wszystko mam już wycięte, więc jak mnie najdzie to wezmę się do pracy.
Mój telefon obiecuje mi, że będzie padało do niedzieli.
Serio, nie pamiętam kiedy ostatnio było tak mokro jesiennie. W październiku to bywało, że śnieg padał, ale żeby deszcz w takiej ilości???

4 comments:

  1. Ja jestem dopiero na etapie organizowania swojej pracowni...

    ReplyDelete
  2. jest cudowna pogoda, nie piszę tego z przekąsem
    a z materiałami mam podobne odczucia

    ReplyDelete
    Replies
    1. pogoda jest w zasadzie w porządku, tylko biomed niekorzystny ;). tkaninowo jestem na przymusowym odwyku. nieskutecznym.

      Delete