Sunday, January 4, 2015

Quilt Binder Set part 1 - Zestaw do lamówki podejście 1.

I told you that I had been good so Santa brought a foot for me. To be specific: it isn't just a foot, it is a binder set. I showed a movie few posts ago. 
Yesterday I decided to give it a try. My sampler quilt, that I started in the forest, was finished with hand quilting before Christmas. Yesterday I squared it up. I cut fabric for binding. I took all parts of the binder set out of the box and assembled to the machine. Assembling is easy, trust me: piece of cake for anyone. And that was the only easy part. For me, of course, because when I watch youtube movies about this set (not so many) or read reviews I can see that ladies around the world are much more tallented then I am and they work beautifully with this staff. 
But not me. 
Yesterday I almost cried. I was close to calling a dealer with complains about it. Luckily, it was Friday night so they wouldn't answer anyway. I watched movies again. No, I still didn't understand too much. I don't know why fabric doesn't cooperate with this binder. I have no idea what I do wrong. 
So I took some old BOM block which was quilted and decided to try again. Slowly. It went better, little bit, but better. Of course, corners are like hell to me, but I hope that some day I will bind all quilt with this set. And I hope it will take less than one hour (as I read in one review). For now I am angry with it. I will ripp off what I did yesterday and start from the beginning. It means: I start watching all those movies again to understand what I do wrong that fabric doesn't want to cooperate. Then I take some tissues and start sewing. Crying and sewing. Till I finish. 

Chwaliłam się już, że byłam grzeczna i dostałam pod choinkę stopkę. Dokładniej mówiąc, nie jest to stopka sama, ale cały kosmiczny zestaw do lamowania. Kilka postów temu umieściłam film pokazujący jak się to cudo montuje - takie obejście konieczności robienia zdjęcia... 
Wczoraj postanowiłam wreszcie spróbować. Sampler quilt, który zaczęłam szyć jeszcze w lesie -  i nie obyło się bez wpadek, które spowodowały, że będzie to domowy patchwork, ale też nauczyły mnie na co zwracać uwagę, został przepikowany ręcznie jeszcze przed Świętami. Wczoraj go przygotowałam do lamowania. Skroiłam lamówkę. Wyjęłam wszystkie części lamownika z opakowania (w zestawie jest blaszka mocowana do maszyny, a do tego sam lamownik mocowany do blaszki, 3 śrubki i stopka, która jest trochę inna w kształcie niż typowa stopka do ściegu prostego, bo jest krótsza, ale daje możliwość używania ściegów ozdobnych). Przytwierdziłam do maszyny. Wsunęłam lamówkę w otwory. Przesunęłam. Wyciągnęłam. I doszłam do wniosku, że NIC nie rozumiem. Obejrzałam film. Nadal niewiele rozumiałam, ale doszłam do wniosku, że może nie ma co rozumieć, trzeba zacząć to robić. 
To zaczęłam.
Nadal nic nie rozumiałam, i to mi nie służyło. Nie służyło to też mojej lamówce. 

Około 1 w nocy chciałam wyć, płakać i dzwonić do dealera Janome z awanturą, że naciągają ludzi na takie beznadziejne rzeczy, dają złudzenie, że można zrobić łatwiej i szybciej coś czego nie znoszą i co z tego wynika? Guzik. Z pętelką. 
Ja nie wiem jak to się dzieje, ale skoro kobiety na tych filmikach szyją (chociaż zbyt dużo tych filmików nie znalazłam, ale może nie szukałam jeszcze zbyt wnikliwie), to jest to możliwe. 
Wyjęłam jeden z bloków z niedokończonego BOM i postanowiłam spróbować raz jeszcze. Poszło trochę lepiej, chociaż nie doskonale. Nie wiem na czym to polega i jaki robię błąd, ale chociaż szew idzie prosto to tkanina nie układa się jak należy a tym samym lamówka nie jest przyszyta od spodu. Zdarza się też, że sama lamówka nie układa się jak należy i na wierzchu jest nie podwinięty fragment tkaniny. Ale nic to. Dzisiaj poukładałam w szafie, a jutro spróbuję jeszcze raz. Wypruję to co przyszyłam, skroję następną lamówkę i zawalczę. Tylko wezmę na dół chusteczki do nosa... 

No comments:

Post a Comment