Thursday, March 15, 2012

Trochę niezadowolenia z siebie zaliczyłam. Wymyśliłam poduszkę, uszyłam, ba - nawet wyszły mi trójkąciki wokół jako wykończenie, chociaż kilkakrotnie musiałam pruć, bo uciekały. Wszywanie suwaka zajęło mi pół dnia - najwidoczniej jest to wyższa szkoła jazdy. Prucia było, a prucia, ale w końcu załapałam, że musi być tak a nie inaczej. "Inaczej wymyślę następnym razem. Tak czy siak, szyłam, prułam, szyłam, prułam (i dzięki spryciarzowi, który wymyślił to sprytne urządzenie - w tej chwili mam 3 sztuki, z czego dwa leżą w pokoju z telewizorem, bo prucie jest świetnym zajęciem w czasie oglądania) a kiedy zakończyłam byłam tak niezadowolona, że zapytałam T. czy mam to wyrzucić, czy dać komuś za karę i kazać się zachwycać? Nie był chętny, żeby wyrzucać, ale koncepcja z karą bardzo mu pasowała. A ja tak się przyzwyczaiłam do koncepcji, tak się do niej przywiązałam, że rozprułam wszystko, ale się nie poddałam. Zmieniłam tło. Teraz zastanawiam się nad następnym. I może nie będę pytać więcej o opinię? Nie no, będę. Nie byłabym sobą.
I tak, teraz na tapecie mam (nie, nie, poprzedni pomysł nie został ukończony; nadal nie mam serca, a nie wymyśliłam jeszcze jak go odróżowić):
Tutaj powinno być więcej zieleni i docelowo tak będzie. I tak jest blado, ale pomyślałam o granatowym ric-rac dookoła.

A przy tym kolorowym zastanawiałam się dzisiaj czy tło białe, czy może jednak beżowe. I jakie tkaniny dokupić, żeby były kolorowo, wesoło, ale nie za bardzo. Niestety, tej serii nie ma jeszcze na wyprzedażach, a w moim ulubionym fabricshaku nie ma już kilku w regularnej cenie. Ech. I tak kupię, bo są piękne. Najchętniej kupiłabym je w ilościach hurtowych, tak bardzo mi się podoba. Ale cena jest zaporowa. 
I tak łatam i łatam. Mogłabym nie robić nic innego. 

No comments:

Post a Comment