Sunday, March 4, 2012

To jakoś nie mój czas, najwyraźniej! Uprałam wierzch, bo przejściach z kotami należało mu się trochę. I co? Woda 30 stopni, pranie delikatne - wyszła z pralki piękna narzuta. To siup narzutę na kaloryfer, bo przecież może jeszcze tak być suszona. Wyschła. Pewnie. I ciemny różowy zostawił okropne paski na samym środku! Pranie wytrzymał, a jakże, ale gorącego kaloryfera już nie! Kolejna nauczka i lekcja na przyszłość: nie suszyć na gorącym, choćby nie wiem jak się spieszyło.
To ze złości, po drugim praniu, które nie zlikwidowało wszystkich plam. Popełniłam domek. Jak go wyprasuję i przytnę do właściwego rozmiaru to pokażę.

No comments:

Post a Comment