Thursday, March 8, 2012

Oto sobotni domek. Cóż, pierwsze próby szycia PP, uważam, że nie jest najgorzej, chociaż jeszcze nie wiem co z samym domkiem mam zamiar zrobić... Może doszyję kilka następnych? Aż się prosi o uzupełnienie jakimiś dodatkowymi motywami, typu "zasłonka i doniczka", ale nie wiem czy dam radę - to jednak drobne dzierganie małych elementów, a tego do tej pory nie robiłam. 
Jako że wierzch gwiaździsty zakończony, to czas się nim pochwalić, a przynajmniej pokazać, że rzeczywiście jest w całości. Nie mam jeszcze pomysłu na spód, nie wiem też jakiej grubości ocieplinę dać do środka.  Na pewno nie będzie żadnych cudacznych pikowanek, bo raz, że nie mam doświadczenia, a dwa, że gwiazdek jest tyle, że wystarczy pikować po konturach, co i tak nie będzie proste, jako że narzutka nie taka tini mini. Położona na łóżku córy okryła jeszcze boki, co mnie cieszy. Cieszy mnie teraz, przy maszynie będę klęła w żywy kamień...
A na tapecie jest coś co zaczęłam dawno temu, a teraz postanowiłam dokończyć. Niestety, dzisiaj kolory mnie przerażają i zastanawiam się co z robić, żeby nie było tak strasznie... Miałam fazę na różowo - czerwony, która mi na szczęście mija - aczkolwiek jak widać powyżej, różowy jako taki wcale się ode mnie nie odczepił.
Na żywo wygląda gorzej. Czyli - żywiej, bo różowe tło nie jest tak batikowe, jak się wydaje, ale ma kwiatki i  insze ożywiające kolory (co na pewno jest dostrzegalne na zbliżeniu).
A kolejne pomysły w drodze.
W drodze są też książki zamówione przez Amazon, który  mnie mocno rozdrażnił. Jak wiadomo Polska jest w Unii od jakiegoś czasu. Od bardzo dawnego czasu (nawet nie mogę sobie wyobrazić jak dawnego i ile tysięcy lat od tego czasu minęło) nie łażą po Polsce białe niedźwiedzie. Owszem, brunatny gdzieniegdzie się znajdzie, ale nie na drodze pana listonosza. W każdym razie nie w moim mazowieckim lesie. Nota bene, pani listonosz jeździ u nas samochodem. Niedużym, ale myślę, że jest szansa, że niedźwiedź nic jej nie zrobi. Ale co tam niedźwiedź.
Na amazonie są różne fajne rzeczy niedostępne zazwyczaj w Polsce, albo dostępne, ale bardzo drogo, to sobie postanowiłam zrobić prezent - póki są jakieś pieniądze. Kupiłam książki. Wszystkie, co do jednej, dotyczą patchworków i quiltingów, ba, nawet książkę o Zakka sobie kupiłam, bo mnie wciągnęło jednak podglądanie jak to dziewczyny  na innych blogach majstrują różne przydasie z tkanin. Kiedy przyszło co do czego, czyli płacenia, okazało się, że pewne sposoby dostawy są niedostępne w przypadku Polski, mimo, że wszystkie książki kupowałam przezornie od amazona, a nie od innych sprzedawców, którzy często w ogóle nie chcą za granicę nic wysyłać. Ano, amazon wysyła do Polski tylko kurierem. Plus - przesyłka ma być w 2 dni w Polsce. Minus -  kosztuje to dwa razy tyle co poczta. Zakładając, że razy dwa to jeszcze razy 3,5, bo przeliczamy dolary na złotówki, miękko mi się zrobiło i pożegnałam się w myślach z książkami. Na ratunek przybyła koleżanka, która mieszka UK i wybiera się z pustą walizką do Polski na początku kwietnia. Zmiana adresu dostawy, checkout, zapłata, i... zonk. Bo dostawa pocztą to co najmniej 18 dni, ale roboczych. I teraz nie mam pewności, czy przypadkiem książki nie dojadą jak ona będzie już w Polsce. Czyli te wszystkie zaoszczędzone dolary mogę teraz przeliczyć na funty, za które ksiązki będą przesyłane do Polski. I tak wyszłam na tym interesie jak Zabłocki na mydle.
I oby tylko nie było więcej niespodzianek.
Ale i tak książek nie mogę się doczekać!

No comments:

Post a Comment