Monday, November 17, 2014

No-vember, no-rain

Dopadł Was listopad? Ja jestem złapana i pogrążona. Jesień mnie przytłacza. Staram się o niej nie pamiętać kiedy jestem w domu, ale wystarczy wyjść po zakupy i... no i nie da się dłużej oszukiwać. Dzień jest krótki. Wiatr wieje. Zimno. Czapkę noszę przy sobie, zaraz wyjmę rękawiczki. Przemykam w zasadzie skulona, byle do metra, a potem do autobusu... Z jednej strony - byle do wiosny, a z drugiej - czemu mam stracić kilka miesięcy na zamartwianie się pogodą?
Are you catched by November? I am. I am overwhelmed by this weather, short days, no sunshine. I do my best to not to care, but it is enough to go outside for a minute and I can't lie to myself anymore. It is cold, windy, grey time. I can't wait spring to come but on the other hand why I am to loose few months bothering? 
Today was such a day when nothing I wanted to do went right. I should just stay in bed or on my sofa reading some book. I was to bring two baby quilts to my Mum. They were washed few days ago and I was sure that there is nothing more to do. Luckily I checked threads before packing them and I realized that binding isn't fine. I'm not sure what was the reason: binding itself or fabric. So I had to ripped off my binding and sew againg... 

W każdym razie dzisiaj był taki listopadowy dzień. Nic nie wychodziło tak jak chciałam. Najlepiej by było leżeć na kanapie pod kocem i czytać książkę, tylko taką niezbyt skomplikowaną. Tymczasem umówiłam się na przekazanie dwóch dziecięcych narzutek, które szyłam od jakiegoś czasu. Zostały uprane kilka dni temu i byłam przekonana, że wystarczy włożyć je do torby, wcześniej przewiązane kolorową wstążką. Na moje szczęście, zanim to zrobiłam nawykowo sprawdziłam czy nie ma na narzucie żadnych farfocli, albo wystających nitek. I poraziło mnie... Zaklęłam siarczyście, złapałam narzutkę i pobiegłam do maszyny. Zanim jednak maszynę uruchomiłam musiałam przez chwilę popracować i wypruć fragment lamówki. Cóż, jedna lamówka, wyprute, przyszyte, jest dobrze. Przed pożegnaniem zrobię jeszcze zdjęcia. Nie wiem za bardzo jak, bo listopadowa pogoda nie sprzyja żadnym zdjęciom, ale może...
When I tried to arrange my quilts for taking photos I was surprised by another binding problem... So again: ripping off and sewing. Hate it. Really. I wasn't in the good mood. Nothing was fine. 

I kiedy oglądałam drugi patchwork odkryłam, że z lamówką dzieje się dokładnie to samo co w pierwszym. Tkanina się posiepała i wychodzi spod lamówki, a kto jej zabroni. Szlag by to trafił. Listopad jeden! I znowu: wypruć, przyszyć. Nie zrobiłam z tego wszystkiego takich etykiet jakbym chciała. W zasadzie zrobiłam jedną, przyszyłam ręcznie... No nic. Zobaczymy, czy obdarowane mamy będą zadowolone. Mojej Mamie się podobają, chociaż ona zdecydowanie woli te narzuty, które mają ramę.

Pictures are poor, as usual, because there wasn't a chance to get any good light. I changed bulbs in my studio but it didn't help too much. So now I don't care, I just take photos to remember that I made those quilts. 






 
 


                                                                                                                                                                                   





Wszystko dobrze się skończyło, ale byłam przygnębiona. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby spod lamówki po praniu wyszedł materiał. Nie wiem czy winna jest tkanina - tym razem szyłam tylko i wyłącznie z polskich - czy po prostu lamówkę muszę szyć szerszą, żeby nie przydarzyła się już żadna przygoda.

My Mum likes them, and I hope mothers of newborns will like them too. I know that next time my binding will be wider (more than 2,5"). 
Both quilts are approximately 50"x50". Mostly made of polish cotton with some exceptions for czech and american. 

Oba patchworki mają około 50"x 50". Pomarańczowa aplikacja na żółto szarym jest uszyta z tkaniny czeskiej. Wzory do aplikacji szukałam w necie, książkach, ale niektóre narysowałam sama. Na początku myślałam, że drugi patchwork też będzie miał aplikacje, ale zmieniałam pomysły kilka razy. Na początku miał mieć dokładnie ten sam wzór co żółty kolega, ale jako tło wybrałam tkaninę w granatowe kotwice. Okazało się, że był to fatalny pomysł (o czym już pisałam) i w końcu zdecydowałam się na tradycyjny wzór z 5" kwadratów. Większość tkanin jest polska, ale są też dwie kupione w Ładnych Tkaninach na targach Warszawa Szyje: biało czerwony chevron i trójkątne chorągiewki.
Najbliższy plan to poduszki w rowery jako prezent na parapetówkę, torba dla córki i woreczki, które mogą być jakimś pomysłem na prezent gwiazdkowy.
Now it will be time for sewing pillows for young couple who decided to live together. My daughter wants a shopping bag to take for art classes. And I'm going to sew some small bags that could be a Christmas gifts. 

No comments:

Post a Comment