Saturday, January 12, 2013

UFO

Kiedy tak przedwczoraj siedziałam nad notatkami przypomniało mi się, że w koszyku leży kilka zszytych bloków. Zaczęłam je robić jeszcze w mieszkaniu singielki z dzieckiem, w przekonaniu, że nie muszę żadnego "paper piecing" wykonywać, bo po co - sprytniejsza jestem i ja tak  nie muszę sobie ułatwiać.O, jaki bezsens! Ile zmarnowanej tkaniny i ile czasu! Nie powiem, że to moja ulubiona technika, ale na pewno nie jest już przeze mnie tak niedoceniana jak na początku.
Rozpoczętą pracę wyciągnęłam któregoś popołudnia w domu w lesie i z zapałem zabrałam się do pracy - bo tym razem wiedziałam już więcej o papierze. Zaczęło iść całkiem sprawnie, ale... No właśnie. Wrzuciłam kilka bloków na ścianę i stwierdziłam z żalem, że wcale mi się nie podoba to co robię. Wściekle czerwono - różowe bloki, mimo delikatnych innych akcentów kolorystycznych, doprowadzały mnie do reakcji mało... przyjemnych. Nie mogłam na to patrzeć. Nie miało znaczenia jak bloki układałam - nie i koniec! Najpierw zrzuciłam to na przesyt czerwienią i różem, ale to chyba nie do końca tak, bo nadal z przyjemnością kupowałabym właśnie różowe tkaniny. Nawet odczuwam ich niedobór.
Czyli rzecz nie tyle w mojej niechęci do koloru, co w kompozycji. Smutno. Czerwień w rzeczywistości jest mniej strażacka niż na zdjęciu, ale nie ma co ukrywać: jest czerwona. A różowy jest bardziej różowy. Kiedyś nauczę się robić zdjęcia tak, żeby kolory wyglądały tak jak wyglądają... (chociaż nikt nie wie naprawdę jak wyglądają. W ogóle tylko nam się wydaje, że widzimy to co widzimy, mózg nam dopowiada).
Wyjęłam tkaniny z koszyka, popatrzyłam, wygładziłam i pomyślałam: co, ma się zmarnować 12 bloków? Już raz tak reaktywowałam UFO, pod którym teraz leży mój chory Ukochaniec, wersja świąteczna. Jeśli to chorowanie przeżyją, to po praniu pokażę jak wygląda. Wtedy musiałam pruć, przeszywać, ale -  uratowałam i projekt został zakończony. Tym razem zmian musi być więcej. Nie chodzi o prucie, ale o raczej o to, że muszę zmienić koncepcję. Te bloki nie mogą być obok siebie tworząc wzór - to zapewne byłoby świetne, gdybym wybrała inne tkaniny, mniej  męczące oko. Jakoś trzeba to złagodzić. I tak, próbując tego i tamtego wyszło mi na to, że blok powinien wyglądać mniej więcej tak:
Nie każdy w zielonej ramce. Jest już różowa, żółta, czerwona, będą jeszcze inne - w końcu trochę kolorów do wyboru jest. Miałam nawet pomysł na różnorodne ramki  szerokie: ta jest biała, mogłaby być innego koloru, ale w zestawieniu z zielenią oczy zabolały mnie tak, że dałam sobie spokój. Pozostaje biel. Na razie blok ma jakieś 10", zrobić ich mogę raptem 12, więc to nie koniec pracy koncepcyjnej: coś jeszcze trzeba będzie wymyślić. Nie wiem co, ale praca koncepcyjna trwać będzie. Jak tylko Ukochaniec nie będzie potrzebował co chwila czegoś do picia/jedzenia/smarkania etc.
Wolno mi się wczoraj szyło, bez napinki, jakoś i bez pośpiechu... Może taki to projekt: powolne ufo? Sama jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie. I czy nie porzucę go znowu, rozczarowana efektem...

No comments:

Post a Comment