Saturday, December 22, 2012

Prawie. Różnicy nie będzie.

Przełamałam się i zaczęłam szyć. Nie pamiętam jak nazywa się ta kolekcja tkanin, bo kupowałam ją dawno temu i z rozpędu wyrzuciłam etykietę z charm pack'a. Ciemna czerwień i ciemny szary z czarnymi wzorkami rozjaśniłam dodatkiem jasnej tkaniny. Finalnie uznałam, że nie jest źle, chociaż to jeszcze nie jest mistrzostwo świata. Nie dokończyłam, bo wzywały domowe porządki, ale mam prawie dwa woreczki, którym brakuje tylko wnętrza i odpowiedniej wstążki, po którą jutro pojedziemy w ramach ostatnich zakupów świątecznych.
Najważniejsze było to, że do piwnicy zajrzała moja córka, która się zachwyciła workami i zażyczyła sobie taki sam, albo podobny. Taki sam to jednak nie, bo bez białego. I w ogóle do tego czerwonego to ona woli zielony. I może czarny. Stanęło na czerwono czarnym, ale nie w kostkę, tylko w paski.
Czyli mam jeszcze jedno zamówienie.
Mam też prawie posprzątane mieszkanie i prawie ubraną choinkę. Wszystko jest prawie. Ale w tym roku ma być nie nerwowo, więc się nie przejmuję. To prawie jutro zamieni się w zrobione, a jak do tego dojdzie barszcz, keks, kruche ciasteczka i może jeszcze coś to w ogóle nie będzie marudzenia z mojej strony. Muszę się nauczyć, że nie musi być perfekcyjnie. Wystarczy, żeby było dobrze i dla nas.
Przy okazji córka spytała o poduszki. I taki będzie plan na czas sesji; woreczki, poduszki, małe rzeczy, które nie będą przykuwały mojej uwagi na tak długo jak kolejna kołderka.
A teraz spać. A zanim zasnę - The Good Wife.

No comments:

Post a Comment