Wednesday, April 18, 2012

Bez przestoju

Tydzień przedświąteczny był pod hasłem przygotowań do ślubu koleżanki, która wpadła do Warszawy na tydzień, żeby kupić buty i bieliznę. Buty  kupiła żółte. Nie wiem co oznaczają żółte buty na ślubie, ale były tak piękne i wygodne, że wcale się nie dziwię, że się na nie zdecydowała. Ale też wtedy powstał pomysł nowej narzuty, i uszyłam wierzch poduszki, która na razie do niczego nie pasuje.
Czekam aż zniknie pisadło z małego patchworka skanapkowanego, i moja cierpliwość będzie chyba nagrodzona.
Nie wiem czy  kolory nie są zbyt żywe jak dla małego dziecka, ale skoro już uszyta to jest. Jakoś nie potrafię przejść na kolory pastelowe, delikatne. Bo przecież z tych tkanin jest przygotowana też kolejna kanapka:
Dużo czasu trwało poszukiwanie spodu dla szarej narzuty z różowymi gwiazdami. Ale udało mi się w końcu, a co najzabawniejsze - tkaninę widziałam już wiele razy, ale do głowy mi nie wpadło, że może pasować. Kupiłam ją nieśmiało, bez przekonania, ale z myślą, że jak nie teraz to może przyda się do czegoś innego. I wydaje mi się, że efekt nie będzie najgorszy, chociaż nie jestem pewna, czy spód widać. Na razie kanapka niczego sobie czeka na pikowanie. Mój eksperyment, bo wkład ma tylko 80 g, więc narzuta raczej z tych letnich, a co za tym idzie nie chcę jej też zbyt gęsto przepikować, żeby nie stała się sztywna. Zobaczymy jak mi to wyjdzie.

Na zdjęciu spodu dobrze nie widać, ale jest w cieniutkie bladoróżowe prążki.

A najnowszy wynalazek? Cóż, właśnie leży na desce do prasowania, ale wciąż w kawałkach. Ostatni blok właśnie wymyśliłam i teraz zastanawiam się co zrobić w połączeniach, bo już zostały zszyte. Zastanawiam się czy ich nie odpruć i nie zrobić jeszcze gwiazdek. No tak, bo tam też jest gwiazdkowo.
Kiedy patrzę na te kolory to myślę o lecie nad ciepłym morzem - czyli o tym co od jakiegoś czasu lubię najbardziej i co najlepiej mi się z wypoczynkiem kojarzy. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś chciałam jeździć tylko w góry.
Jutro pewnie nie dokończę, szczególnie jeśli urodziły mi się kolejne pomysły na wykończenie tej narzuty. W ogóle jestem do tyłu z wszelkimi planowanymi działaniami! Doba za krótka, ja nie tak szybka jak mi się wydawało, a do tego jeszcze jest tyle innych rzeczy, które mnie odciągają od szycia. Plus zarzuty, że zdradzam rodzinę z maszyną.
No tak, marzy mi się nowa. Zupełnie niepotrzebnie, bo oprócz czyszczenia bębenka i zniszczonego obcinaka do nitek to nie mam na co narzekać, ale tak mam, że czasem lubię nowe. I nie to, że oglądam się za czymś skromnym, o nie! Najchętniej Bernina, a skoro jest poza moim zasięgiem, to wyższa półka Janome, a co. W zasadzie to nawet chętnie maszyna półprzemysłowa, prawda? W końcu ostatnio biedna maszyna nie robi nic innego tylko pracuje.
A mata do cięcia niedługo zakończy swój żywot. Niestety, ona też nie odnawia się po wszystkim. Są takie cięcia, których nie może przeżyć.

No comments:

Post a Comment