Saturday, January 14, 2012

Styczniowy smutek

Śnieg wcale mi nie pomógł, wręcz pogorszył nastrój, bo samochód trzeba było odśnieżyć. Na szczęście nie zrobiłam tego sama. Już wczoraj wieczorem zastanawiałam się nad tym co się dzieje i skąd to przygnębienie. Oprócz stresu związanego z sesją, rzecz jasna. Co poza tym? Dlaczego? Bo projektów nie ruszam, tylko się uczę? Już podjęłam decyzję, że nie odmówię sobie, codziennie coś będę robić. Jeśli nie szyć to prasować kolejne tkaniny, jeśli nie prasować to coś przytnę... No choćby pół godzinki...

Dzisiaj nie miałam ochoty wychodzić, ale w końcu dotarło do mnie, że skoro dostanę samochód do dyspozycji to będę mogła pojechać tam gdzie normalnie nie mam szans. A nawet jeśli dojadę to nie zrobię zakupów, bo jak potem wieźć te torby do lasu? Za wygodna jestem.
I pojechałam; w jednym miejscu pocałowałam klamkę - foch. Ale w drugim było wszystko na miejscu. Także bawełna i ocieplina. I pan, którego wyraźnie ucieszyły moje zakupy, które nie chciały się skończyć. Nie są to piękne amerykańskie szmatki, ale na dzisiaj to musi wystarczyć. Swój zapas tkanin budować będę i chociaż dopiero co uszczupliłam zawartość komody - nieznacznie - to może to tak musi być. Wyszły dwa metry, wejdzie pięć...
Zakupy w takim sklepie to też moje nowe doświadczenia. Zachwycam się kolorem, wydaje się, że to jest to po czym po zdekatyzowaniu jestem rozczarowana, bo tkanina nie taka; nie tylko cienka, ale rzadko tkana i taka jakaś... marna. Raczej do małych wstawek niż jako baza, albo jedna z głównych tkanin. I dzisiaj, nauczona już doświadczeniem, macałam każdą belkę, podpytywałam.

Nie mam wciąż pomysłu na moją projektową ścianę, nie wiem też gdzie mogłabym kupować dobrą bawełnę nie rujnując siebie.
Na uczelni, kiedy rzuciłam hasło, że tak właśnie poprawiłam sobie humor: kupując ileś metrów bawełny w różnych kolorach, koleżanka od razu podchwyciła: ona chce dwa. Tylko w rozsądnej cenie, takiej po znajomości... I tutaj mam problem. Co to znaczy: "rozsądna"???

No comments:

Post a Comment