Saturday, January 21, 2012

Magiczne żelazko.

Zajrzałam dzisiaj (tak, brzmi, że niby przypadkiem, ale przecież "przypadkiem" potykam się i wpadam kilkanaście razy dziennie) na fb, a tam nowy konkurs rozdawajkowy z potrójnym sponsoringiem... Od strony do strony dotarłam do Missouri, które właśnie wysłało mi paczuszkę (a nawet dwie i nie zauważyłam dodatkowego ruchu na karcie kredytowej - uff), a Missouri - dochodząc do sedna - zaproponowało tutek. Tutek jak tutek, jak ktoś lubi serduszka i klimaty walentynkowe na pewno będzie zadowolony, bo blok prosty (i wcale nie wymaga posiadana layer cake ani charm pack; wystarczy wiedzieć jedynie ile cali ma każdy z tych produktów), akurat i na narzutę i na poduszkę, na co kto chce. Urzekło mnie zupełnie coś innego. Nie interesowało mnie z której strony jest przyszyty który kawałek materiału. Nieważne, czy jasne czy ciemne, czy w prawo czy w lewo i co się dzieje z maszyną do szycia.
Najważniejsze na filmie jest żelazko.
I ja takie chcę! Magiczne żelazko. Jest o wiele bardziej interesujące niż te, które po prostu przestają grzać gdy się ich nie dotyka. Zafascynowana jestem. Tylko 200 dolarów. "Tylko" - śmiechu warte. Ciekawe, czy dostępne w Polsce - nie podejrzewam, bo po doliczeniu vatu i cła, czy też cła i varu, przy aktualnym kursie, wartość żelazka oscylowałaby pewnie w okolica 800 pln, a tyle na żelazko nie wyda nawet taka wariatka jak ja.
Aczkolwiek, jest to do przemyślenia.
Jakbym tak namówiła moją połówkę?
W końcu koszule tym żelazkiem też można prasować. I na pewno są wyprasowane BARDZIEJ.

No comments:

Post a Comment