Thursday, February 21, 2013

No i zmarnowałam...

...3 metry tkaniny. Fakt, nie wystarczająco "płóciennej", raczej batyst, ale z pięknym motywem malutkich białych kotwic. Już je widziałam w połączeniu z granatem, odrobiną czerwieni; jakiś marynarski patchwork, może coś dla chłopca... Wracałam ze sklepu zachwycona swoją zdobyczą a w domu od razu wrzuciłam do pralki na 60 stopni, żeby zdekatyzować.
I byłoby wszystko super, gdybym nie wrzuciła też pozostałych zdobyczy zapominając, że to polska bawełna, a nie amerykańska, która bardzo rzadko farbuje. A intensywna polska - farbuje jak najbardziej, z wielką przyjemnością. W ten sposób wyjęłam z pralki coś w kolorze dziwnym, co po drugim praniu, już w płynie do prania, okazało się groszkową zielenią.
Nie wiem jak uzasadnić połączenie zieleni i kotwic. Są takie morza, co kolor zielonkawy mają, wiem, ale... No właśnie.
I teraz nie wiem: wybielaczem go? Może jeszcze kilka prań? Co robić, drogie brawo?

No comments:

Post a Comment