Wednesday, September 30, 2015

Z pewną ostrożnością, ale mogę odtrąbić kawałek sukcesu. Po prawie zawale wywołanym opieszałością i chamstwem pań z dziekanatu, problemach córki ze zdrowiem, nowinach rodzinnych, których powinnam być świadoma, ale dopiero nazwane stanęły mi przed oczami w pełnej krasie, liczę na to, że październik będzie trochę lżejszego kalibru. Jednocześnie mam świadomość, że te wszystkie trudne momenty to te, które po jakimś czasie okazują się najbardziej rozwojowe i znaczące. Ale przebrnąć przez ten wrzesień było mi momentami trudno. Październiku, uprzejmie dopraszam się o czas na szycie. I o termin obrony.
Z okazji złożenia dokumentów w dziekanacie (walka o życie i przeżycie, serio) pobiegłam do Ładnych Tkanin po nici bawełniane. Nici białych nie było, za to kupiłam szare poliestrowe, kawałek tkaniny, ocieplinę silikonową, która jest bardzo przyjemna w dotyku, ale jeszcze nie wiem jaka będzie dla mojej maszyny. Białe mają przyjść, a wtedy kupię też wkład bawełniany, który akurat będzie do pikowania żony ręcznie. Jeszcze nie wiem co z żoną zrobię, ale akurat będę miała zajęcie na jesienno - zimowe wieczory.
A na razie mam do skanapkowania 4 patchworki, do uszycia kolejne plecy (co oznacza kanapkowanie piątego) a potem do pikowania 6... Rzecz w tym, że to pikowanie najmniej mnie cieszy z tego wszystkiego, za to chętnie uszyłabym jeszcze kilka topów.
Biorąc pod uwagę mój stosunek do kończenia tego co zaczęłam dziwię się coraz mocniej, że praca magisterska jest złożona w dziekanacie, a ja czekam na wyznaczenie terminu obrony. Całe życie ćwiczyłam się w tym, żeby przypadkiem niczego do końca nie doprowadzić (oprócz ciąży, ale to akurat nie ode mnie zależało) a tu proszę... Kilka patchworków skończyłam,a teraz wreszcie jest realna szansa na skończenie studiów. Hmmm. I tak jak mam pomysły na kolejne patchworki, tak już jestem w kolejnej szkole i zastanawiam się nad następnymi krokami.
Tylko jeszcze pracy mi brakuje.

Monday, September 28, 2015

Robi się jakby trochę lepiej. Trochę. Czynnik ludzki to jednak potęga.
Lepiej na tyle, że podjęłam decyzję: żonę pikuję ręcznie. I teraz tylko muszę pokombinować skąd wezmę tyle białej nici bawełnianej... Takiej nie kosztującej pierdyliard pieniędzy.

Saturday, September 26, 2015

Ten wrzesień nie jest najlepszy. W zasadzie jest marny i nie chodzi o to, że pada deszcz. Nie idzie dużo rzeczy tak jak powinno, więc nawet trudno mi się cieszyć faktem, że coś uszyłam. Niech to się wszystko dobrze skończy. Nie się skończy. Niech odetchnę pełną piersią. Bo mam dosyć.