Friday, August 30, 2013

Jak powiedziałam, tak się dzieje:

Piąty blok już też uszyty. Nie przypuszczałam nawet ile będę miała z nimi frajdy! Nie tylko z powodu kolorów, które chcąc nie chcąc mnie rozweselają (a to nie wszystkie, bo właśnie suszą się zdekatyzowane kropki na tle innym niż różowy). Bawi mnie wycinanie tych małych kawałków i zszywanie ich, uważne i ostrożne. Fajne jest to, że każdy blok jest inny, ale na tyle malutki, że faktycznie, nie czasochłonny.

Nie mam teraz złudzeń, że skończę szycie zgodnie z pierwotnym założeniem, bo to nierealne. Za to widzę, że chętnie będę przysiadać do kolejnych bloków (bloczków?).

Oprócz kropek zdekatyzowałam też tkaninę kupioną wczoraj po południu w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Pomarańczowa, żywa bawełna. Cóż, powinnam mieć już tyle rozumu, żeby wiedzieć, że jeśli metr kolorowej bawełny (żywo kolorowej) kosztuje dychę to nic dobrego z tego nie będzie. No i nie będzie - farbuje jak głupia i już nie wiem co zrobić. Po kolejnym zalewaniu ciepłą wodą poddałam się i wrzuciłam ją do pralki. Cóż, zmiany dużej nie ma - pomarańczowa woda jest w pralce a nie w misce. Wiem, że nikt nie jest na tyle szalony, żeby potem patchwork prać w 60 stopniach, ale i tak widzę ryzyko, bo w chłodnej wodzie tkanina też kolor oddaje. I co z tym fantem zrobić?

Z uwag na przyszłość: aplikacje nie są jeszcze moją mocną stroną, ale też mi się podobają.

Thursday, August 29, 2013

I się znudziłam...

Przerwa BOMowa. Jeden blok nie wychodzi mi kompletnie. Miała być prosty i niby nic niewymagający, ale okazał się wyzwaniem z kosmosu. Myślałam, że takim wyzwaniem będzie Saturn a nie blok EPP, a tu -  niespodzianka. Nie dosyć, że za pierwszym razem coś się nie dopasowało (wygląda na to, że jednak zewnętrzne elementy powinny być większe niż na rysunku, bo jeśli między papierem jest kilka warstw tkaniny to się robią jakieś milimetry różnicy, których nie da się nadgonić w zszywaniu), to jeszcze zachciało mi się zmian kolorystycznych i to rozsypało mnie zupełnie. Szczególnie, że od czerwieni przeszłam do niebieskości, z ciepłego w zimne, a że tło szare to chyba jednak nie była najlepsza decyzja. Odłożyłam wszystko na później, ale tak patrzę na te niedokończone bloki i to co muszę jeszcze uszyć i... nie, nie chce mi się. Zapakuję wszystko do pudełka i niech poczeka na wenę i chęci. 
A na razie dorzucę to, co zrobione.


 A za chwileczkę zacznę przymierzać się do drugiego projektu na ten rok, który w tym roku zakończony nie zostanie - czyli Farmer's Wife. Podglądam cudze quilty i ciągle nie wiem: tło białe, czy znowu szare? Kolory żywe, co do tego nie mam wątpliwości, ale w jakiej tonacji? Fuksja w białe kropki uśmiecha się do mnie i aż prosi się o połączenie z białym, ale co z innymi kolorami? Bo ma być kolorowo właśnie. Wczoraj zamówiłam na allegro kilka innych tkanin w takie same białe kropki, i ciekawa jestem czy będą ze sobą współgrały - zdjęcia to jedno, jak się przekonałam, a rzeczywistość - drugie. A propos rzeczywistości: myślałam, że fuksja w kropeczki będzie pasować do fuksji gładkiej, ale wczoraj odkryłam, że to jednak nie jest ten sam kolor, więc łączenie ich nie ma sensu, a w każdym razie nie blisko siebie. Jeszcze to przemyślę. 
To moje ostatnie dni w szpitalu. W przyszłym tygodniu mam całkowicie wolną głowę od wszystkiego i mam nadzieję, że będę mogła czas spędzić szyjąc. Nie wiem jaka będzie pogoda, ale po cichutku marzy mi się, żeby wynieść się ze wszystkim na taras. Nie wiem jak to zorganizuję, ale byłaby to miła odmiana. 

Sunday, August 25, 2013

W moim ulubionym sklepie z tkaninami nie ma już szarej tkaniny, która mnie urzekła przy okazji szycia na BOM. Szarość jest ciemna, głęboka, a mój aparat (żaden) nie oddaje tego jak jest ładna. Ale przy okazji wyrywania ostatnich 80 cm szarości odkryłam, że jest też w sklepie żywo różowa (fuksja zapewne) tkanina z opisem "Francja" w cenie wyższej niż polskie bawełny, ale niższej niż te w Stanach. Zresztą, tkaniny, które widziałam w Czechach czy Berlinie też były zdecydowanie droższe... Szarości na razie nie ma i nie będzie, fuksja kupiona na próbę nie oszalała w gorącej wodzie, w dodatku w drugim sklepie znalazłam fuksję w białe groszki, a na allegro pojawiły się nowe sklepy, które sprzedają tkaniny z UE. Merdam ogonkiem na samą myśl i podejrzewam, że to co na allegro to to samo co w sklepie, czyli jakość dobra. 

Robienie zdjęć nie jest moją mocną stroną. Zawalczyłam aparatem - i nic. Światło było nie takie i w żaden sposób nie dało się tego nadrobić w komputerze. Kolory wyblakłe, płaskie, w ogóle nie nasycone, a jak starałam się je nasycić to wychodziły kompletnie inne niż w rzeczywistości. A taki dobry niby aparat mam... Nie wiem czy to moja nieumiejętność, czy po prostu aparat dogorywa? Ale jak czytam o nich na forach to raczej nie powinno być z nim jeszcze problemów. Nie z matrycą w każdym razie, ale możliwe, że coś innego nie działa jak należy. 
No i odłożyłam w końcu aparat do kąta i wyciągnęłam telefon. I okazało się, że kolory prezentują się o wiele lepiej... 
Na razie to tylko kilka bloków, część z nich już jest przepikowana. W stosunku do terminarza jestem w plecy o 3 bloki, a czwarty właśnie dziś rozprułam, bo kompletnie się nie nadawał. I nie wiem dla czego, bo to pp, więc każda część powinna pasować. Tymczasem nic mi z tego nie wyszło i będę musiała od nowa przygotować tkaniny, zszywać etc. 
Pisząc, że jestem do tyłu o 3 bloki przesadziłam: kilka jest dopiero skanapkowanych, tak naprawdę skończonych nie jest aż tyle... 

The Sound Wave
 The Sound Wave był pierwszy i sprawił mi ogromną radość. Potem nie byłam aż taka zadowolona. Mam wrażenie, że widać różnicę między tym kolorami na tym zdjęciu a kolorami na tych, które robiłam poprzednio. Pikowanie zgodnie z opisem. Na razie nie jestem pewna czy będzie z tego poduszka czy może coś innego... W każdym razie jestem co raz dalsza od myślenia o narzucie. 
To było moje pierwsze podejście do lotu trzmiela. Zastanawiam się czy tak drobne pikowanie ma w ogóle sens w przypadku wkładu poliestrowego. Blok zrobił się dość sztywny. To może być dobre na poduszkę, podkładkę, albo nakładkę na krzesło, ale nie wiem czy będzie to przyjemne w przypadku narzuty. 
The Saturn Block
 Ten blok składa się z 4 warstw, bo wierzchnia ma 2. W dodatku te czarne kreski nie są naszyte, ale raczej wszyte, odstają od powierzchni. Według oryginalnego wzoru środek miał być jednokolorowy, ale mnie fantazja poniosła. Pikowanie kamieni po raz pierwszy i - jak widać - nie całkiem mi to wyszło, bo zamiast płaskiej kreski po lewej na górze wyszło coś innego przez to, że było za dużo tkaniny. 

The Magnum Block

Woven Chevron

I to jest ta część, która jest i skończona i sfotografowana.
A dalej to już tylko kanapki, przygotowane wierzchy...







Na dzisiaj tyle. Jeszcze tydzień w szpitalu, a potem tydzień nieograniczonego niczym szycia. O ile sama nie wymyślę sobie dodatkowych zajęć.



Sunday, August 18, 2013

I się ocknęłam po niewczasie. Nie mam zdjęć bloków bez pikowania.
Nie wszystkich, na szczęście. Nota bene: nie mam w ogóle zdjęć kolejnych bloków, więc co za różnica... Nadrobić i tak nie nadrobię.
Weekend bez szycia. Nie jest stracony, ale czegoś mi brakuje.

Wednesday, August 14, 2013

Nie dogaduję się z moją maszyną. Nie tylko z nią, zresztą, jakoś dzisiaj spięcia i z córką, i mało brakowało a z Ukochańcem.
A z maszyną - nie wiem co zrobić. Pikowanie nie wychodzi tak jak powinno, głównie od spodu, a jak od spodu wychodzi to się okazuje, że spodnia nitka uroczo prezentuje się na wierzchu. Nie byłoby problemu gdyby nie to, że wierzch ciemno szary a nitka spodnia - pomarańczowa. I tak przepikowane - pruć, nie pruć? Nie chcę pruć, ale znowu nie jestem zadowolona z efektu.
Może uda mi się jutro zdjęcia zrobić i zamieścić.
A na razie tylko zastanawiam się jakie powinno być naprężenie nici, żeby takiego efektu nie było. I nie ma tak, że jak już sobie ustawie to do tego wzoru i do tej nici będzie dobrze - hulaj dusza, piekła nie ma, nawet przy tej samej sile nacisku na pedał raz ta pomarańczowa nitka wyłazi, a drugi raz nie.
A przy innych ustawieniach to dla odmiany spód wygląda masakrycznie. Dobrze, że to nie jest szyte dla kogoś, albo - o co za naiwność to była z mojej strony - na sprzedaż.
Nie miałam dzisiaj dobrego dnia, o co to to nie.

Saturday, August 10, 2013

Ciągle w lesie jestem jeśli chodzi o plany patchworkowe, chociaż przecież od roku znowu w mieście! Nic to, wakacje miały być przy maszynie do szycia, a tymczasem większość czasu spędzam w pociągu jeżdżąc do szpitala. Ale i tak zaparłam się i powolutku nadrabiam zaległości przynajmniej w jednym: szyję bloki do BOM, nawet część już przepikowałam i jeśli wszystko dobrze pójdzie okaże się, że jestem na bieżąco, mimo tak długiej przerwy w szyciu.
Teraz tylko pozostaje mi odpowiedzieć sobie na 2 pytania:
1. Czy na pewno chcę, żeby z bloków powstała narzuta? Zastanawia się poważnie nad poduszkami na krzesła. Serio, serio. Tak poszalałam z kolorami, że obawiam się teraz, że wszystkie te bloki zestawione razem doprowadzą oglądających do szału. Oczopląsu. Lub obrzydzenia ewentualnie (przy czym nie wiem, która z tych możliwości jest najlepsza).
2. Jak zrobić zdjęcia, żeby kolorów nie przekłamać? Oglądam te, które zrobiłam do tej pory i po prostu ręce załamuję. Na żywo wszystko wygląda o wiele lepiej.
No nic, na razie nie wymyślę odpowiedzi na żadne z tych pytań, a jakiekolwiek zdjęcia postaram się zrobić jutro. I zajrzę zaraz na moją listę, żeby się postukać w głowę...